Witajcie! Chciałbym zapytać, czy może ktoś miał podobny problem - i przede wszystkim, co robię nie tak:
Zrobiłem gesso 1:7 (1 część kleju króliczego w grudkach, 7 części wody) na kredzie bolońskiej (rozsypywana delikatnie po całej powierzchni garnka, aż przestała tonąć, potem jeszcze trochę - zostawiona do nasiąknięcia i przecedzona przez sitko, ale niezbyt gęste)
Po nałożeniu 5 warstwy, kolejne zaczęły dziwnie się zachowywać - jakby "nie kleiły się do siebie" - wyskakiwały duże bąble pod gruntem, które przesuwały się, kiedy próbowałem wygładzić je palcem.
Po położeniu kilku-kilkunastu, grunt ścierał się pod palcem.
Szlifowanie okazało się masakrą, bez przerwy wypadały drobne dziurki i rysy.
Wtedy zorientowałem się, że w gruncie jest za mało kleju - położenie dwóch warstw wody klejowej ZNACZNIE pomogło i dopiero wówczas deska dała się wyszlifować.
Pytanie za 100 punktów: co się stało?
Podejrzani:
- słaby klej (mało prawdopodobne: użyty był klej króliczy, rozpuszczany poprzez wsadzenie aluminiowej menażki do garnka z zagotowaną wodą)
- kreda (przyznam, że różniła sie od innych "bolońskich" - w środowisku chodzą słuchy, że dosypują do niej talku, ale nawet to nie powinno dawać takich niespodzianek)
- sposób nakładania gruntu:
Grunt był wykrawany z menażki cienkimi, ok. 3cm plasterkami. Być może klej jakoś się rozdzielił i kładziono samą wodę z kredą???
Czy ktoś miał podobne niespodzianki z gruntowaniem na kredzie bolońskiej?