potega sztuki

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 9 gości

Postprzez Grzeczny Wt, 20 grudnia 2011, 19:36

Beata napisał(a):Często zastanawiam się nad wpływem zalewających rynek kopi i wszelakich reprodukcji a ich wpływem na zbyt naszych rodzimych artystów. Mam mieszane uczucia z jednej strony istotnie ludzie chętnie kupują bo tanie oczywiście kosztem jakości, trujących farb lub tuszy bo o tym niewiele osób pomyśli kupując. Jest też druga strona Chińczycy bazują na dziełach (reprodukcjach) starych mistrzów, osób których obrazy znalazły uznanie w świecie sztuki lub najzwyczajniej spodobały się odbiorcom i w tym miejscu nasuwa się refleksja i pytanie jak wygląda współczesny rynek sztuki? Od lat negatywne nastawienie do twórczości starych mistrzów którzy o dziwo do dnia dzisiejszego cieszą się popularnością i ludzie chętnie kupują ich kopie, wydruki często nie znając autora. Podoba się i chcą mieć to na ścianie.
Odnoszę wrażenie, że dziś brakuje prawdziwych mistrzów. Brakuje ludzi którzy byliby świetni w swojej profesji i przekazywali tę wiedzę swoim uczniom. Brakuje geniuszy malarstwa. Brakuje mi takich obrazów przed którymi mogłabym stać z otwartą buzią i zastanawiać się czy nie wziąć kredytu, bo choć obraz drogi to marzę o tym aby taki mieć.
Ci nieliczni co się o ten geniusz otrą mają szansę na spokojne życie, a reszta co "jechała" na dziełach starych mistrzów poległa w starciu z Chinami.


Niezupełnie:
1. Kopia kopii nierówna.
2. Naprawdę dobre = podobne, w miarę technicznie zgodne, lub technologicznie podobne do metod dawnych w ogóle kopie - tak samo od chinoli jak i od nas kosztują ciut więcej. Można też znaleźć klientów, choć niestety coraz częściej chcą, żeby twórca miał w galerii i w domu jakieś "przykłady" i niestety ze względu na to, że traktowałem takie kopie drugorzędnie (jako chałturę) i nie fociłem zamówień... muszę teraz właśnie kilka takich machnąć (wybieram artystów, których prace można "machnąć" kopiując i jednocześnie nie profanując tematu kopiowania) żeby nawiązać nowe kontakty i znaleźć nowych nabywców... nie zarobi się na tym kroci, ale zarobić można.
3. Mistrzowie są i jest ich wbrew pozorom wielu, tylko nie zawsze robią to samo co mistrzowie dawni, czasem to abstrakcjoniści, czasem impresjoniści, czasem fantaści... i wcale niekoniecznie mają spokój... o wiele częściej mają spokój osoby, które mają po prostu umiejętność sprzedawania, handlu swoimi pracami, mają marchandów, związki z profesjonalnymi galeriami, albo żyją z nauczania po domach kultury lub na uczelniach.
Mitem jest i było to, że artysta postrzegany jako geniusz to musi/ał się dobrze sprzedawać albo ma/miał świetne życie, zdarza się, ale wcale niekoniecznie, np.
Caravaggio ostatnie lata uciekał przed sprawiedliwością (był mordercą... w nielegalnym pojedynku), zmarł w szaleństwie, zabiedzeniu i chorobie...
Rembrandt nie był zbyt dobrym biznesmenem i ostatnie lata życia mocno biedował...
Frans Hals pod koniec życia malował swoje wspaniałe portrety za... torf do palenia w piecu i traktowania jak pierzynę...
Itp.

Słowem nie każdy jest Velazquez'em u boku vipów swoich czasów, czy Rubensem = mistrzem sztuki i autopromocji...

Ja najwięcej sprzedaję swoich, ale ja jestem miniaturzystą z natury więc nie muszę dużo krzyczeć za obrazy i choć zdarza mi się, że i mnie pytają czemu tak drogo, to jednak jakoś powoli ale do przodu. A jak nie...
przecież zawsze można gdzieś dorobić na boku, popracować z pół roku-rok, zarobić a w międzyczasie przygotować parę wystaw, nawiązać kontakty z paroma nowymi miejscami sprzedaży...
Avatar użytkownika
Grzeczny
 
Posty: 164
Dołączył(a): N, 13 listopada 2011, 17:16
Lokalizacja: Tczew

Poprzednia strona