Zephyrze, odpowiadam rychło!
Farby Hardinga czy Puro są przygotowywane w inny sposób. Kiedy malarz uciera farbę na krótko przed malowaniem, farba nigdy nie przyjmie idealnej dla pigmentu ilości oleju. Przeważnie jest tak, że przyjmuje jej za dużo, co możemy zaobserwować kiedy taką "świeżo upieczoną" farbę zamkniemy w słoiczku, czy tubce. Od jednego dnia do tygodnia, zacznie z niej wypływać nadmiar pochłoniętego oleju. Nie bez kozery powiadają spece tematu, że farba musi chwilę odpocząć, np. do następnego dnia, w cieniu i cieple. Po tym zabiegu dosypuje się więcej pigmentu i ponownie uciera. Taka farba nie żółknie i nie marszczy się od oleju. Dodatkową cechą farb od Hardinga czy Maimeri Puro jest dokładne rozwalcowanie farby. W zabiegu tym nie chodzi jak myśli wielu, o to by kruszyć cząsteczki. W procesie powolnego i wielokrotnego walcowania rozbija się zbitki cząstek pigmentu i sprawia, że taka sama ilość oleju dokładnie okala te drobiny. W czasie szybkiego, ręcznego zamieszania farby proces ten nie zachodzi, farba jest nierównomierna, może żółknąć. Do cieniutkich warstw lekkie ucieranie się nada, natomiast impast zrobiony z takiej farby tworzy marszczącą się błonkę na zewnątrz, pod którą zbiera się nadmiar oleju.
Powiedziałem również że, pewna ilość stabilizatora dodawana jest prawie zawsze, ale w granicach 1-2%. Jest to najczęściej wosk, a użycie go zapobiega separacji oleju od pigmentu w tubie. Niebagatelne znaczenie ma też rodzaj użytego oleju, liczy się odczyn pH, czyli ilość kwasów w oleju. Jedne oleje siąkną wiele proszku, inne mniej. Temat rzeka.
Nie tylko w mojej opinii kadmy zawsze będą brać górę nad permanentnymi lakami organicznymi.
Jakkolwiek by nie było, farby-pochodne metali, mają zawsze tę sztywniejszą strukturę, wagę i siłę.
Organiczne farby mimo wielu zachęcających testów, nie posiadają tego samego stopnia światłotrwałości co kadmy. Oczywiście robi się wiele, żeby te organiczne odpowiedniki odpowiednio stabilizować, ale zawsze to tylko improvement nic poza tym. Kadmy położone lekko, grubo czy impasto mają większe szanse na przetrwanie w ciężkich warunkach niż te, o których mówimy.
Zephyrze, bardzo wielu rzeczy nie wiem, po prostu się uczę, tak jak każdy z nas. Popełniam błędy, ale przypatruję się również błędom innych i z tego wyciągam lekcję.
Ale jak to kiedyś pięknie ująłeś, trzeba na własną rękę sprawdzać wiele rzeczy. I to prawda! W starych książkach malarskich pisze wiele bzdur nie mających pokrycia w rzeczywistości i w badaniach. Przykładem niech będzie zielony grynszpan, na który znawcy sztuki wylewają pomyje i odsądzają od czci i wiary. Uważa się, że jest to najbardziej reakcyjny pigment i zmienny zarazem. Tak bo to octan miedzi i lubił rozpuszczać kartki w manuskryptach od tyłu. Ale na Boga, nie znajdziemy obrazu wśród prymitywistów, Eycków, Memlingów, Weydenów, czy Durera, gdzie tego pigmentu nie ma. Mało tego jest to jedyny zielony kolor jakimi malowano trawę, liście i szaty (pomijając gruboziarnisty malachit) a, który nie poczerniał na przestrzeni wieków na przekór krytykom. Trzeba na nowo zbadać i zreformować wiedzę na takie tematy.
