Hmm może jestem słabym chemikiem ale robiłem biel ołowiową starą niderlandzką metodą z kupą, blachą i parami octu winnego. Jeśli zmieszamy Azotan ołowiu z węglanem sodu to mamy :Na2CO3 + Pb(NO3)2 ------ 2 NaNO3 + PbCO3 czyli węglan ołowiu, który przy okazji samą bielą ołowiową nie jest, gdyż: wzór bieli ołowiowej to [PbCO3]2·Pb(OH)2] czyli węglany ołowiu i wodorotlenki ołowiu.
Ja też nie jestem chemikiem ale na moje amatorskie oko w oparach octu i co2 też nie otrzymasz pb(oh)2. On powstanie dopiero jako efekt uboczny przy płukaniu osadu w wodzie. W wodzie przechowywano też biel ołowiową dawnymi czasy. naprawdę angażowałeś do tego
... kupę do tego procesu? Podziwiam
Dawnymi czasy używano tego sposobu do dostarczenia CO2 przy którym wytrącał sie węglan. jednym z nich był właśnie koński nawóz. Można to zastapić małą bimbrownią znaną akwarystom, roztworem kredy i octu wymienianym co jakiś czas. Cokolwiek co daje Co2 do środowiska w którym wisi ołów nad octem. Jedno tylko warto dodac że to metoda mało wydajna i upierdliwa że się tak wyrażę w przeprowadzeniu. A i z dostępem do czystego PB coraz trudniej.
Generalnie ta histeria z trującymi pigmentami to ściema wg mnie. Tycjan przeżył coś koło 90 lat mając kontakt z glejtą i bielą niemal codziennie. Nikt nie wspomina ze niektóre barwniki azowe używane w przemyśle spożywczym sa sklasyfikowane w Skandynawii jako rakotwórcze. jak się o tym dowiedziałem to unikam wszystkiego co czerwone w butelce czy torebce. Coca Cola to przy tym wydaje się być produktem ekologicznym
Gdzies nawet zapisałem sobie symbole jakimi te substancje sa oznaczane ale karteczka mi przepadła. I tu nikt nie zawraca sobie głowy szkodliwością.
Nie wiem czy pigmentów chromowych też zabronili sprzedawać ale chyba nie - Karmański ma jeszcze chromowe a i u mnie znalazłem jakąs tubę żółcieni z dawnych czasów. Nie wiem czemu uwzięli się na plastyków skoro oni i tak używają tego w specyficzny i bezpieczny w sumie sposób. oczywiście nie zgodziłbym się na używanie tych substancji w przemyśle farbiarskim bo nie chciałbym mieszkać w pokoju pomalowanym bielą ołowiową albo zielenią szwajnfurcką.
Co do Rembrandta to polecam książke Weteringa "painter at work". Tam jest wiele ciekawych spostrzeżeń co do warsztatu malarzy niderlandzkich. Flamandowie generalnie mieli inne przyzwyczajenia jako że była to szkoła na którą olbrzymi wpływ wywarł Rubens a ten jak wiadomo swoje doświadczenia warsztatowe wyniósł głównie z Włoch. Mitem jest tez na przykład to że Rubens i van Dyck używali jakiegoś wymyślnego medium. ostatnimi czasy badania dowodzą że używali po prostu oleju lnianego przygotowanego w odpowiedni sposób jeśli dobrze pamiętam. Ani Rembrandt ani Rubens czy ktokolwiek inny nie miał pojęcia co to węglan czy wodorowęglan. Używali tego co było białe i powstałe w określony sposób. Tak powstała przypadkowo żółcień ołowiowo-cynowa i nikt nie zastanawiał się nad zanieczyszczeniami jeśli miała tylko odpowiednią barwę.
Generalnie temat pigmentów to temat rzeka i wdzieczne pole do dyskusji ale im dalej te dyskusje brną tym bardziej utwierdzam się jak zapomniana została rzemieślnicza strona malarstwa, jej znaczenie i jakie to szkody wyrządziło. A zaczęło się wszystko tak niewinnie od Tunera przez Courbeta do Cezanne'a...
Ich wkład w historię sztuki został powierzchownie potraktowany bo wiadomo przecież ze oni doskonale opanowali właśnie warsztatowe podstawy malarstwa a kopiowanie obrazów z Luwru to była podstawa ich kształcenia. Manet jeszcze jako dojrzały artysta z szacunkiem odnosił się do dawnych mistrzów których wcześniej zawzięcie kopiował. Niestety późniejsze lata, zwłaszcza lata 20-40 to powolna śmierć warsztatowej strony malowania. Pozostała tylko ekspresja która usprawiedliwiano wszelkie ułomności malowanej pracy. W wyniku tego mamy dziś uczelnie w których tylko nieliczni wykładowcy potrafią się zbliżyć poziomem do tego co malowano dawniej. To samo jest w rzeźbie co zresztą widać na polskich ulicach.
Co do Doernera to też jest kwestia tłumaczenia. Pewnych rzeczy nie można tam zrozumieć po prostu tak zawile to wszystko tam wytłumaczono. Należy też po prostu pamiętać ze to książka wiekowa. Jak wczytać sie w pomnikowe dzieło Eastlake'a to tam w ogóle są rzeczy które uchodziłyby dziś za herezję. No i angielszczyzna raczej z tej wiktoriańskiej którą ciężko się dziś czyta.
a oto jeden z obrazów z cyklu św łukasz malujący madonnę które zwykle były świetnym źrodłem o dawnych warsztatach
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/c ... ch_008.jpg