Wracając do dawno nie odświeżanego tematu natknąłem się w Krakowie na pewne notatki dotyczące naszego malarza,
Jana Matejki. Nie jestem w stanie ocenić czy kogoś w ogóle interesuje jakimi farbami on malował swoje wiekopomne dzieła. Osobiście nie mogę powiedzieć, że chce być jak najdalej od tego patetycznego rodzaju malarstwa. Temat tematem, ale biegłość w malowaniu naszemu rodakowi odmówić nie sposób, dlatego można go postawić w szeregu europejskiej elity malarzy tamtej epoki: z Repinem, Almą-Tademą i innymi na czele (cała masa malarzy XIX).
Okazuje się, że Jan Matejko używał naprawdę szerokiego wachlarzu farb, choćby w jednym obrazie.
Z żółtych kolorów uwielbiał kupować najczęściej różnego rodzaju żółcienie neapolitańskie od jaśniutkich do oranżowych, często z dodatkiem cynku. Jest wielce prawdopodobnym, że różowiutka skóra na twarzach jego postaci to właśnie odmiana oranżowej neapolitanki. Często używał również farby-mieszanki, żółcieni strontowej zmieszanej z żółcienią kadmową lub chromową. W pracowni malarz używał również glejty ołowiowej i wielu laków żółtych, jak still de grian, lacca garanca itp.
Za ulubioną czerwień Matejki można uznać róż wenecki i ziemię puzzoli. Większość czerwieni jakimi malował to właśnie te farby z dodatkiem kraplaku( dziwna zbieżność z Rembrandtem, który też używał tej mieszanki do większości czerwieni). Bardzo mało malował czerwonym vermilionem, który rzadko występuje na jego palecie. Czasem minia czerwona znajduje swoje miejsce na płótnie.
Z błękitów najczęściej były to kobalty i cerulea, czasem miedziowy azuryt w partii nieba, nieczęsto ultramaryna z bielą ołowiową i błękit pruski.
Z zieleni różne wariacje trującej szmaragdówki, viridian i czasem malachit.
Do podmalówki używał wyłącznie brunatu Van Dycka plus róż wenecki i puzzoli. Często te dwie czerwienie mieszał malarz z neapolitanką i być może tak malował odcienie skóry. Cienie malował laserunkowo Van Dyckiem i ochrami czerwonymi.
Z moich obserwacji wynika, że Matejko uwielbiał laserować lakami, ale niestety niektóre z nich się popsuły i poczerniały na obrazach. Szybkoschnący viridian i szmaragdowa zieleń popękały na niedoschniętych impastach.
Malarz miał wyjątkowe zamiłowanie do koloru żółtego, którego używał w różnych wariantach. Najczęściej żółcień neapolitańska, potem kadm żółty ze strontem, żółcienią barową albo cynkową. Analiza chemiczna wykazała używanie bardzo trującego aurypigmentu, imitującego złoto.
Malarz raczej nigdy nie używał bieli cynkowej.
Nie wiem czy to komuś potrzebne, ale....