Kolor skóry

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 6 gości

Postprzez zephyr7 So, 16 czerwca 2012, 23:57

Zibleius ma rację :) wystarczy "sposteryzować" zdjęcie w photoshopie żeby przekonać się ilu kolorów można użyć.

Grullo podał fajny przepis, ale to przecież taki "naples yellow red" :)

Co do rozważań społeczno-ekonomiczno-biznesowych... Dla kogo ma być ta sztuka? Kto ma być jej "klientem"? Widzowie "Jak oni śpiewają"? Nasze społeczeństwo jest prymitywne, w rodzaju "wieś tańczy i śpiewa". A nasze prace, są jak rysunki mamutów na ścianie francuskiej jaskini.

Artysta, żeby był prawdziwym artystą musi doświadczać, poznawać, łamać zasady - kiedy nasze życie jest mdłe, nasze prace też będą mdłe. Marysia malująca akwarelką z kiosku astry w Ciechanowcu (w przerwach między np. oklejaniem samochodów, albo przybijaniem pieczątek na poczcie), nie ma szans w starciu z jej równieśnikami dorastającymi np. w Londynie, Paryżu, czy Nowym Jorku.

I tyle w tym temacie. Jeśli ktoś chce zarobić na malowaniu, lepiej niech zacznie malować Żydów w kantorze, poczet królów polskich i oczywiście Papieża :)
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez grullo N, 17 czerwca 2012, 00:42

Ten przepis jest zbyt standardowy. Nie ma przepisu na kolor skóry, jak tylko patrzeć, patrzeć i jeszcze raz patrzeć. Wielu malarzy kładzie w partiach ciała "tony" laserunków. Ale efekt finalny jest taki, że od nadmiaru spoiwa w laserunkach ciała ciemnieją. A w renesansie ciała malowano często temperą, żeby nie zmieniała tonu ta partia obrazu. Bajka o 40 laserunkach w obrazach Tycjana w jednym miejscu, jest trochę dla ludzi głodnych takich sensacji. Takie działanie nie miało by sensu, poza oczywiście możliwymi warstwami przemalowań i retuszu.

Tak jak śpiewać każdy może, tak i malować również. Dzisiejszy świat sztuki jest okaleczany setkami mazideł i obrazków pospolitych, które w świadomości ogółu dawno już stały się tym co powinno się brać za dzieło, obraz. Jak wytłumaczyć tym ludziom, że można więcej, że obraz to nie tylko dwa kwadraty na poprzek malowane szpachelką tanimi renesansami, rozbielone tandetną bielą chińską. Nikt już nie wymaga od artysty poziomu, warsztatu. Ważna jest idea i nowatorstwo. Jak to pięknie powiedział nasz polski komiksiarz Grzegorz Rosiński, obraz musi się bronić sam, bez karteczki do niego doklejonej pełnej dopowiedzeń.
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Jagoda N, 17 czerwca 2012, 11:24

zephyr7 napisał(a): Nasze społeczeństwo jest prymitywne, w rodzaju "wieś tańczy i śpiewa". A nasze prace, są jak rysunki mamutów na ścianie francuskiej jaskini.

Artysta, żeby był prawdziwym artystą musi doświadczać, poznawać, łamać zasady - kiedy nasze życie jest mdłe, nasze prace też będą mdłe. Marysia malująca akwarelką z kiosku astry w Ciechanowcu (w przerwach między np. oklejaniem samochodów, albo przybijaniem pieczątek na poczcie), nie ma szans w starciu z jej równieśnikami dorastającymi np. w Londynie, Paryżu, czy Nowym Jorku.

I tyle w tym temacie. Jeśli ktoś chce zarobić na malowaniu, lepiej niech zacznie malować Żydów w kantorze, poczet królów polskich i oczywiście Papieża :)


:hmm: nasze społeczeństwo zephyr, to również TY...czytając Twoją wypowiedź nasuwa mi się myśl: jak My wszystko wiemy i umiemy, tylko tak już "razem" to nam nie wychodzi i ogólnie "społeczeństwo" jest do kitu.
Mnie się jednak wydaje,że nie jest tak tragicznie jak piszesz, wiesz "cudze chwalicie, swego nie znacie..."a tak naprawdę to WSZĘDZIE jest mniej więcej jednakowo...pod każdym względem .
...a "wieś tańczy i śpiewa" , to nie prymitywizm tylko folklor ;)
Avatar użytkownika
Jagoda
3.
1...
.
..
...
1..

3.
1...
.
..
...
1..
 
Posty: 2663
Dołączył(a): N, 21 listopada 2010, 15:34

Postprzez yoland2 N, 17 czerwca 2012, 11:51

Zgadzam się z Jagodą .Sama mieszkam na wsi (przedtem 20 lat w Rybniku (Śląskie) miasto ładne ale już tam nie wróce) dziś jestem zbyt zajęta aby dodać zdj. chociażby widoku z mojej kuchni na jezioro i malowniczo położone miasteczko Kłecko.Chodząc po Gnieznie nie raz mówie czym się tu chwalić że ktoś mówi mieszkam w mieście tylko zależy jeszcze gdzie?w obskurnej kamienicy gdzie swoje potrzeby załatwiają na klace podpici przechodnie.Wiem temat jest o kolorze skóry i malarstwie ale jestem zwykłą gospodynią domową ,bez wykształcenia ,mieszkam na wsi i pytam sie czy przesto jestem gorszym człowiekiem ???????????
Avatar użytkownika
yoland2
 
Posty: 227
Dołączył(a): So, 18 lutego 2012, 11:39
Lokalizacja: Okolice Gniezna

Postprzez zephyr7 N, 17 czerwca 2012, 12:16

Ależ skąd! Nie to chciałem powiedzieć: chodziło mi o to, że nasza twórzczość jest odbiciem naszego życia. Zakres "doświadczeń" osoby mieszkającej w okolicy, gdzie "coś się dzieje" - dla uproszczenia przyjmijmy, w jakiejś metropolii, jest większy niż zakres doświadczeń wspomnianej Marysi z Ciechanowca :)

Obcowanie z różnymi kluturami, lepsza dostępność wiedzy, architektura, tempo życia, kolory, to wszystko znacznie wzbogaca twórczość artysty.

Pewnie, można spędzić całe życie malując krzaczki i jeziora, ale nigdy nie wzniesiemy się na poziom Gauguina, Chagalla, czy nawet Hoppera.

Przykładowa "Marysia" może udać się na Alaskę i przez resztę życia malować Eskimosów. Może wrócić do kraju i malować akwarelkami przydrożne kapliczki. Nic w tym złego. Jednak nie odnajdzie "swojego" tematu, swojej drogi dopóki nie wyjdzie poza ciasny krąg lokalnej sztuki.

Nie wierzycie? Wejdźcie na Wikipaintings i prześledźcie ewolucję prac Vincenta Van Gogha - od najwcześniejszych rysunków węglem do arcydzieł znanych na całym świecie.
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez Jagoda N, 17 czerwca 2012, 15:07

zephyr7 napisał(a):
Nie wierzycie? Wejdźcie na Wikipaintings i prześledźcie ewolucję prac Vincenta Van Gogha - od najwcześniejszych rysunków węglem do arcydzieł znanych na całym świecie.


Vincent van Gogh to jeden z moich ulubionych malarzy, dużo o nim czytałam, nie od razu był "znany i lubiany", za życia sprzedał tylko jeden obraz....no i nie popełnił samobójstwa jak dotąd pisano.
...a co do "Marysi z Ciechanowa", to wiesz , można dyskutować , zależy jaki talent ma Marysia ...i czy będąc na Alasce trzeba malować eskimosów :lol:
Avatar użytkownika
Jagoda
3.
1...
.
..
...
1..

3.
1...
.
..
...
1..
 
Posty: 2663
Dołączył(a): N, 21 listopada 2010, 15:34

Postprzez muszka111 N, 17 czerwca 2012, 17:36

Ja jestem taką Marysią i urodziłam się pod strzechą i mieszkałam ponad pół wieku w małej mieścinie pod Warszawą...
maluję 25 lat dopiero...zapraszam do moich galerii tutaj MUSZKA111...i na http://www.teresamuszakowska.netgaleria.eu... maluję co mi w duszy gra i czym chcę podzielić się z innymi...uczyłam się malować w Domu Kultury i prywatnie...i sama metodą prób i błędów...kosztowało mnie to dużo wysiłku...na pewno byłoby mi łatwiej gdybym mieszkała w metropolii lub w dużym mieście ale jestem wdzięczna losowi, że sama pracowałam nad własnym rozwojem... :)

Zephyr7...podziwiasz mnie, że maluję trzema kolorami+ biel...nauczyłam się tak malować z musu...nie stać mnie było na dużą ilość farb (budowaliśmy z mężem dom kiedy zaczęłam przygodę z malarstwem)...i tak nauczyłam się tak malować...
uważam, że jak ktoś ma dany dar, talent to nie zatrzyma się w rozwoju i na malowaniu maczków i żydów...chyba, że to kocha robić i to mu wystarcza...to zależy od danej mu wrażliwości i wyobraźni...maki są też piękne...i tym pięknem należy się dzielić...
Avatar użytkownika
muszka111
3.
1...

3.
1...
 
Posty: 1832
Dołączył(a): Cz, 17 grudnia 2009, 03:13

Postprzez zephyr7 N, 17 czerwca 2012, 19:16

Chylę czoła! Niezwykle interesujące prace, wyraźny, charakterystyczny styl - trochę taki neo-ekspresjonizm, chociaż ciężko przyrównać :) O ile bardziej interesujące są to prace od bezmyślnego, wydelikaconego amatorskiego kobiecego malarstwa (bez urazy, faceci-amatorzy też popadają w maniery).

Sam jestem z małego miasta i stąd tyle jadu w moich wypowiedziach :) Mdli mnie kiedy widzę w księgarni kolejny album koszmarnych akwarelek-potworków (drzewka, krzaczki, studnie...), których autor stawia siebie na równi z rembrandtem. Ci ludzie nigdy nie wyjdą poza "wierzby, wróbelki i duperelki", Pani się to jednak bezprzecznie udało, ile trudu to kosztowało, mogę sobie tylko wyobrazić.

W pewnym sensie, wszyscy jesteśmy takimi Marysiami :))))
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez Jagoda N, 17 czerwca 2012, 20:18

zephyr7 napisał(a):
Sam jestem z małego miasta i stąd tyle jadu w moich wypowiedziach :) Mdli mnie kiedy widzę w księgarni kolejny album koszmarnych akwarelek-potworków (drzewka, krzaczki, studnie...)


... :hmm: to może zamień ten jad na jakieś pozytywne działanie, np. zrób wystawę ze swoim dobrym , wysmakowanym malarstwem, niech ludziska zobaczą jak wygląda prawdziwa sztuka, a co do malowania drzewek, krzaczków i innych duperelek, to wiesz, można to "namalować" i "NAMALOWAĆ" ...impresjoniści malowali przede wszystkim przyrodę i jak Oni to MALOWALI :) :dance: , jestem pod urokiem tego malarstwa od kiedy zaczęłam interesować się sztuką, a to już ho, ho i jeszcze trochę .... :)
Avatar użytkownika
Jagoda
3.
1...
.
..
...
1..

3.
1...
.
..
...
1..
 
Posty: 2663
Dołączył(a): N, 21 listopada 2010, 15:34

Postprzez zephyr7 N, 17 czerwca 2012, 20:48

Heheh, Jagodo - tu nie chodzi o temat (krzaczki, duperelki), tylko o to, żeby w pracę włożyć "serce"! Żeby obraz wywoływał ten "dreszcz" na plecach! Modigliani po krótkim pobycie w Paryżu zniszczył swoje wcześniejsze prace :)

Artysta musi czuć, żyć, cieszyć się, cierpieć - albo przeciwnie, być skrajnym introwertykiem, uciekającym w nałogi - w każdym razie - musi być w jakimś sensie "na maxa".

Impresjoniści malujący w plenerze byli prawdziwymi "łobuzami", dawniej malowało się w studiu; dopiero wynalezienie tubek z farbą i masowa produkcja przyborów malarskich umożliwiła eksperymentowanie z pracą w plenerze.

Będę wystawiał, jak będę miał się czym pochwalić ;)
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Poprzednia stronaNastępna strona

cron