Najlepsze farby cena/jakość

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 36 gości

Postprzez Ela Kolodziejczyk N, 28 lipca 2013, 19:56

Dzieki Zephyr :)
fajnie, ze podales mi te kombinacje, wyprobuje. Ja rowniez uwazam, ze lepiej inwestowac w lepsze farbki. W tej chwili bazuje na Master Classach i jestem zadowolona. Na moim etapie duzo farby marnuje, nie da sie inaczej nauczyc malowac :) Mam tez podstawowe kolory Hardingsow. Widze olbrzymia roznice miedzy sila i szlachetnoscia koloru farb z roznych polek cenowych. Wydaje mi sie ze warto zainwestowac. Z mediow juz drugi miesiac uzywam liquinu i jestem bardzo zadowolona. Na drugi dzien po malowaniu moge kontynuowac prace, ladnie schnie. Chyba to jest lepsze rozwiaznie niz sykatywy.
Jako ciekawostke napisze ze kupilam ostatnio podobrazie raczej ustalonej firmy na rynku, zrobilam szkic akrylem, cienko, i farba przesiakla na druga strone. Bylam bardzo zaskoczona pierwszy raz mi sie to zdarzylo. Zazwyczaj kupuje od jednego producenta ale akurat nie mieli takiej wielkosci jak chcialam i wzielam co bylo. Nie wiem, czy mialam pecha, czy to sie zdarza :hmm:
dzieki :-*
Acha, jeszcze zapytam o liquin. Dowiadywalam sie ale kazdy mowi co innego. Jakie jest Twoje zdanie? Czy malujac warstwowo, powinnam liqiun w dolnych warstwach rozcienczac, czy to nie ma znaczenia? Jak tu ma sie teoria tluste na chude?
Avatar użytkownika
Ela Kolodziejczyk
 
Posty: 574
Dołączył(a): Śr, 19 grudnia 2012, 22:46

Postprzez zephyr7 N, 28 lipca 2013, 21:08

Hm... To bardzo ciekawe pytanie!

Są dwie szkoły. Jedni mówią, że liquin jest super-cudownym medium i można malować jak się chce (chude na tłuste), inni że należy się nim posługiwać, jak każdym innym medium (czyli rozcieńczać).

Wydaje mi się, że stosowanie liquinu w pierwszych warstwach jest zupełnie niepotrzebne. Sto razy lepiej schnie tempera jajeczna chuda (1 żółtko na 1/5 kieliszka 50-tki wina) lub farba rozcieńczona terpentyną. Osobiście, nie lubię terpentyny, bo gasi mi barwy - ale w pierwszych warstwach (np. złożonego portretu) to chyba wychodzi na dobre. Tutaj uwaga, grunt pod temperę musi być lekko chłonny. Nie polecam kładzenia zaprawy kredowo-klejowej, ale zachęcam do zabawy z gruntem (dosypywanie kredy, mieszanie z lekką pastą modelującą, itp.). Tempera nie będzie trzymać się na czymkolwiek gumowym lub plastikowym - czyli jeśli pociągniemy płótno farbą akrylową (np. renesans lub polycolor), tempera będzie odłazić pod pędzlem.

Pierwsze chude podmalówki możemy też wykonać farbką akrylową - podobno w "środowisku" konserwatorów panuje zgoda, że olej można kłaść na chudej (uwaga: chudej!) podmalówce akrylowej.

Dlatego, liquin jest tutaj zupełnie niepotrzebny.

Jeśli malujesz pierwszą tłustą warstwę dobrą farbą, to ona też będzie dość szybko sucha, bez dodawania czegokolwiek. Warunek: ostrożność przy oleistych kolorach (np. kadmach).

Liquin jest rewelacyjny do kolejnych warstw: do półprzezroczystych laserunków dowolnymi kolorami. Sprawdza się niemal zawsze.

Według mnie, prostszą metodą jest malowanie wszystkiego z oleistym medium szybkoschnącym (takim olejem z sykatywami). Po prostu, maczasz koniuszek pędzla w takim "oleju" i to jedyne medium, którego używasz. Można go rozrzedzać terpentyną i spirytusem, nie ma problemów. Właśnie dlatego, dużo lepiej niż z liquinem pracuje mi się z "medio esicante" z maimeri. Coś podobnego mają w Kremerze.

Jest natomiast jeden liquin, który jest absolutnie rewelacyjny - i którego zamiennika jeszcze nie znalazłem: liquin fine details. Nadaje obrazowi rewelacyjną, szklistą glazurę. I nie pęka, jak werniksy!
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez Ela Kolodziejczyk N, 28 lipca 2013, 22:57

Dzieki za wyczerpujace odpowiedzi :)
Wyglada na to, ze wszystko robie raczej dobrze, bez wiekszej krzywdy dla obrazu. Ale lubie sie upewniac.
Kiedys robilam podmalowki farba rozrzedzona terpentyna, ale obecnie wole cieniutko akryl z tego wzgledu, ze po odczekaniu 1-2 godzin moge zaczac malowac olejem.
Przy mniejszych obrazach uzywam Master Classow + Hardingsy + Rembrandty. Przy wiekszych, na dolnej warstwie mam Van Goghi, a wykanczam powyzszymi. Inna sprawa, to ze nie umiem jeszcze wyciagnac z dobrych farb tego co oferuja ale to kwestia cwiczenia warsztatu. Musze sprobowac tego liquinu fine detail. Zastanawialam sie nad nim, ale balam sie ze za bardzo moze rozlewac farbe a ja czasem lubie wyrazny slad pedzla. Liquin polubilam m.in dlatego, ze ladnie ujednolica powierzchnie obrazu, nie ma miejsc matowych i blyszczacych, farby rowno schna. Wiesz, ja jestem z tych co musza sprawdzic rozne media, farby, wtedy najlepiej sie uczy i dobiera materialy do swoich potrzeb :) Poprzednio uzywalam roznych mieszanek terpentyna + olej, rozne mixy z terpentyna wenecka, werniksem damarowym, retuszerskim, ale liquin odpowiada mi najbardziej. Kupilam tez medium olejowo - zywiczne z sykatywa, ale nie to co polecasz, i mialam wrazenie ze zamiast przyspoeszac schniecei, to opoznia, nawet dokladnie sprawdzalam etykiete, czy przypadkiem czegos nie pomylilam. Kupie to Twoje i zobacze jak bedzie sie malowac.
Przyznaje tez ze od dluzszego czasu chodze kolo Astr, slyszalam wiele dobrego na ich temat. Tylko te tubki, wylacznie 18 ml. Troche male. Nie rozumiem dlaczego producent nie robi roznych pojemnosci. Ja raczej preferuje wieksze formaty podobrazi i taka tubeczka na duzo nie starczy, choc z drugiej strony jak pigment jest czysty to niewiele potrzeba zeby miec piekny kolor.
Zephyr, masz racje, to zaczyna nabierac formy uzaleznienia. Jak napisales ze najwyzej cenisz W&N, to od razu siedzialam we wzorniku i rozmyslalam za moze zamiast rembrandtow sprobowac tego. Do tej pory z W&N uzywalam tylko akryli, olejow nie. Natomiast cokolwiek kupie tej firmy, to ma naprawde dobra jakosc.
Avatar użytkownika
Ela Kolodziejczyk
 
Posty: 574
Dołączył(a): Śr, 19 grudnia 2012, 22:46

Postprzez wunderfaust Śr, 31 lipca 2013, 10:09

Astry to nie są farby studyjne tylko czystopigmentowe - wysokiej jakości. oczywiście można się spierać czy hardingi są lepsze od Astr (oczywiscie są) ale nie w tym rzecz. Chodzi o pewną ideę zapewne. Astry są raczej przeznaczone do malarstwa laserunkowego - klasycznego. Jak dziś pamiętam opowieści znajomego jak to nie mógł wymazać tubki Sieny palonej bo po prostu jest tak wydajna a malował jako konserwator w technikach dawnych więc nie schodziło mu tego dużo. Potem o dziwo przesiadł się na van goghi ale to dano było więc inna jakość. Generalnie to mam trochę tubek starych farb i porównać je z dzisiejszymi wypustami to wychodzi przepaść. maimeri Classico to kiedyś był niemal profesjonalna farba. Dziś mimo że niektóre kolorki miłe to jednak nie ma nic wspólnego z dawną jakością.
wunderfaust
 
Posty: 27
Dołączył(a): Śr, 20 czerwca 2012, 09:55

Postprzez grullo Śr, 31 lipca 2013, 11:52

Wundefaust, Ty mówisz o farbach starych, teraz wszystko zeszło na psy. Mówienie, że obecne Astry to farby dobrej jakości jest lekkim przegięciem. Ja nie uważam i nie uważałem ich nigdy za dobre farby do laserunkowej roboty. Ich konsystencja raczej nie pozwala na swobodne laserowanie, przypomina olejne produkty Karmańskiego, ubite, ale średnio-wypigmentowane.
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez grullo Śr, 31 lipca 2013, 13:16

Nie powinien dziwić również fakt, że różne kolory tej samej serii i firmy są różnej jakości i inaczej wypigmentowane. Problem ma swoje źródło w pigmentach których ceny gwałtownie podskakują do góry. Kadmy i kobalty na przykład coraz rzadziej wykorzystywane w inny dziedzinach, nie są opłacalne w produkcji jedynie malarskiej. Cena 35 zł za tubkę kobaltu średniego MasterClassów to nie cud ekonomii, ale sprytne zakomponowana mikstura: glinian kobaltu plus wypełniacz. Denerwuje mnie taka polityka, bo farby naprawdę dobre, kolory rewelacyjne, ziemne są też super, a kobalty takie lekko oszukane. Konkludując powiem krótko, dobra farba musi odpowiednio kosztować.

Osobiście zaczynam coraz bardziej doceniać farby własnoręcznie przyrządzone. Sam ustalam ile oleju, jakie dodatki i do jakiej grubości ucierać. Ziemie mogę trzeć tak długo aż staną się transparentne. Biel ołowiowa może być lejąca się, albo sztywna, w zależności od ilości jakości oleju jaki dodam.

Przyznam się, że też korzystam z Van Goghów, ale tylko wtedy kiedy potrzebuję więcej farby na większe powierzchnie. Do drobnych wykończeń tylko Hardingi, Masterclassy i Kremer Pigments. Wspominaliście wcześniej o produktach Winsora z serii Artist's oil. To dobre farby, zbierają pochlebne opinie na całym świecie, malowałem swego czasu ich bielą i byłem zachwycony. :ok:
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez zephyr7 Śr, 31 lipca 2013, 19:29

Grullo, nie - masz złe podejście :D W końcu, nie żyjemy w czasach, w których musimy łupać kamienie, żeby uzyskać odrobinę pigmentu do farby! Zobacz, co dzieje się z akrylami, coraz to nowe pigmenty, mocne, nietoksyczne, zwykle odrobinę mniej kryjące.

Czy naprawdę musimy na siłę używać kobaltów i kadmów?

Dla nas powinno się liczyć to, żeby kolor był mocny, naładowany pigmentem i żeby farby dawały czyste, wyraziste mieszanki. Nie ma znaczenia, co to za pigment, jeśli jest trwały i spełnia powyższe wymagania. Ostatecznie, wszystko sprowadza się do żółcieni, czerwieni i błękitów.

"Wychylam się" dlatego, że niedawno zmuszony byłem wybrać odpowiednią farbę na duże formaty - i wypaćkać dużą ilość studyjnych akryli. I powiem wam - super. Dawno malowanie nie sprawiło mi tyle przyjemności.

W dodatku, nie tak dawno kupiłem ftalo i ceruleum z W&N i obie farby się leją...
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez grullo Cz, 1 sierpnia 2013, 13:11

Aż tak niekonwencjonalny Zephyrze to nie jestem! :D :D

Nie wymyślono jeszcze nowych, syntetyczno-organicznych kolorów, które dobrze imitowałyby odcienie i efekty uzyskiwane ziemiami naturalnymi: puzzolami, ziemiami zielonymi i ochrami.

Owszem, nie muszę korzystać z kobaltów, są przecież odpowiednie zamienniki ultramarynowe w odcieniu koblatowym, ale nie mają one właściwości fizycznych i przesychania tych pierwszych. :dobani:

Nikt nie wymyślił jeszcze dobrego zamiennika czerwieni kadmowej, bo to obecnie farba niezastąpiona. Nawet do Pyrolu PO73, podobno trwałego, nikt się nie przekonał z wielkich "pędzlarzy", cadmium red ligt mieszają nadal z powodzeniem. Sam oprócz oranżu kadmowego dodałem do palety oranż chromowy, bo tworzy piękne, ciężkie brązy i jest świetny pod laserunek z chinakrydonu.

Dobre farby leją się niestety, ot taka wada i jednocześnie oznaka dobrej jakości.

Wracają szybko do tematu liquinów i innych skomplikowanych mediów, pamiętajcie, że nadmiar nawet najlepszego, jest szkodliwy. To farba ma być podstawą i stanowić procentowo największą część. Dobra farba nie wymaga wielu wspomagaczy, a malowanie gorszymi farbami i uzdatnianie ich najlepszymi mediami to jak malowanie i tynkowanie walącego się domku. W końcu wszystko się posypie.

Zephyr, powiedziałeś kiedyś, że używasz oleju z orzecha jako dodatek do medium. Jak się sprawdza ten olej i czy polecasz? :hmm:
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez zephyr7 Cz, 1 sierpnia 2013, 20:07

Drogi Grullo :) Olej jak olej :D Dużo bardziej przejrzysty, klarowny, niemal bezbarwny i ma przyjemny zapach. Zaletą jest to, że nie zmienia tonu kolorów, wadą - że łatwiej o dysonans w kolorystyce obrazu. Żółcień w oleju lnianym mimo wszystko "bezwiednie" harmonizuje całość pracy.

Powiem tak: szkoda życia na malowanie samym olejem. Dla mnie prawdziwym objawieniem stały się media olejne szybkoschnące. Takie stuningowane "oleje" - i od tego czasu czystych olejów używam wyłącznie w charakterze opóźniaczy. Żadnej terpentyny, żadnych rozpuszczalników, bo po co?

Moje ulubione to: medium i żel essicante z maimeri, medium malarskie olejno-żywiczne z Kremera (pachnie jak stara baba wykąpana w amolu :D) i w skrajnych przypadkach medium alkidowe z Talensa (bywa zbyt gęste).

...

Co do kolorów, to wydaje mi sie, że najwyższy czas aby nasi kochani chemicy opracowali nowe pigmenty!

A z nowych: zobacz, jaki wspaniały kolor daje czerwień naftolowa, albo kwinakrydonowa magenta! A przypakowana po brzegi tuba żółcieni hansa z bielą tytanową daje lepsze efekty, niż słabe i oszukane kadmy. Jak ktoś nie wierzy, niech kupi sobie winsor yellow, winsor blue i winsor red ;)

Mój główny zarzut jest taki, że producenci nie potrafią jeszcze składać z nich palety - a starzy artyści boją się ich jak ognia. Myślę, że doczekamy się w końcu dobrych, trwałych, syntetycznych kolorów!
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez grullo Cz, 1 sierpnia 2013, 23:15

Dzięki za spójne info, tak właśnie myślałem. Noszę się od dłuższego czasu z myślą zakupu małego baniaczka oleju z orzecha włoskiego, ale nie wiem czy zrobić to u Kremera czy w spożywczym, ew. z ekologicznymi produktami. Ważna jest tu przede wszystkim dla mnie jakość i data wyciśnięcia. Wiadomo, każde oleum im starsze tym innych właściwości nabiera, tak ważnych dla ucierania.

Osobiście bliżej mi do starej szkoły i wszelkie nowiny traktuję z przymrużeniem powieki, ale też nie krzyczę na rozdrożach na tych, którzy eksperymentują. Nawet jeśli te media to porażka, bez wielu zapaleńców próbujących, ogół nie będzie wiedział czy iść w to czy nie. Od początków techniki olejnej, aż do XVIII wieku wiedziano jak malować samym olejem i nie zepsuć malunku. Czasy Reynoldsa datują wg. mnie początek poszukiwania nowych mediów, serie porażek i zniszczonych dzieł. Do oleju dodawano wtedy praktycznie wszystko co mogło się w nim rozpuścić. Wiele błędnych rad zostało zaszczepionych i zainfekowane nimi książki stały się podstawą wiedzy o malarstwie dawnych wieków. Teraz wymyślono zmodyfikowane oleje, które poprawiają wysychanie i pomagają farbie być elastyczniejszą. Trochę jednak wody w Wiśle upłynąć musi zanim przekonamy się o słuszności wyboru tego medium. Jeśli nasze prawnuki dostrzegą jakieś zmiany to już będzie dobrze, a jeśli my u kresu lat zobaczymy odpadające płaty farby i czerniejące kolory to serce może nas zakłóć, a widok taki przyspieszyć zejście. :D Wiem przesadzam!
Tu się zgadzam z Tobą i podpisuję obiema rękami, terpentyna to największe świństwo. Nadaje się do przemywania palety, pędzli, wcierania w skórę, ale nie do rozrzedzania farb. To jakieś długo i intensywnie pokutujące przekonanie, że zaczęcie obrazu rozrzedzoną tym farbą jest procedurą dobrą. Tak zaczęto malować w czasach impresjonistów i tego nadal uczą profesorowie na uczelniach wyższych. Wystarczy przejść po salach pracownianych z malarstwa i od razu czuć, że studenci rozcieńczają swoje Louvry, Amsterdamy i Mariesy terpentyną zwykła budowlaną, albo innymi śmierdzącymi rozpuszczalnikami estrowymi. Nikt do tego nie przykłada większej wagi. Jestem wrogiem terpentyny i zawsze to powtarzam! :o

Zephyrze, nie ładnie mówisz o Paniach za wcześnie urodzonych! :D ;)

Zephyr, chemicy opracowali wiele kolorów, których po prostu się nie opłaca produkować tylko dla artystów. Gałąź artystyczna to jakieś 5 procent branży pigmentowej. Jeśli 300 tysięcy chińskich samochodów nie będzie pomalowana załóżmy nową żółcienią z uranu, plutonu, ceru czy innego pierwiastka to nie będzie ona produkowana w ilości wystarczające do odstąpienia dla paintmakerów. Znam wiele przepisów na farby, które nie tyle że są dobre, ale przede wszystkim bezużyteczne, bo po co robić farbę podobną do zieleni chromowej, jeśli ta jest tania i wyprodukowana już w milionach ton? :hmm:
Zephyr w syntetykach-organikach ja nie lubię trzech rzeczy. Pierwsza to ich nie najwyższej próby światłotrwałość i tendencja do blednięcia w mocnym świetle. Druga, to że tej farby nie czuję pod pędzlem. To są na ogół farby lekkie, bez granulacji, o drobinach wielkości kilku mikronów i mniejsze. Przez to nie są gęste i ciężkie, a takimi maluje mi się lepiej. Trzecia sprawa to mocne, jarzące kolory, od których moje wrażliwe oczy dostają łzotoku. W malarstwie które preferuję, poszukuję raczej odcieni stonowanych. Dlatego tak bardzo nie lubię wspomnianych przez Ciebie azo i kadmów żółtych. To są za mocne dla mnie barwidła i celuję w bardziej ochrowe odcienie oranżu tytanowego, żółcieni niklowej i neapolitanki.
Muszę zaprotestować w sprawie mieszania Azo z tytanówką i malowania tym. :dobani: To prosta i szybka droga to zrujnowania dzieła przez wyblaknięcia i zmiany ciepłej żółcieni w ciepłą biel. Tutaj naprawdę nie warto eksperymentować, jeśli malujemy coś poważnego, co będzie stroiło czyjąś zacną ścianę.

Masz rację Chinakrydonowa magenta to piękny kolor, ale czy chciałbyś malować nią wszystkie czerwienie na swoich obrazach? Ja pokrywam nią gęsto namalowane jaskrawe kadmy, chromy i minię tylko po to, żeby pogłębić saturację. Wyparcie farb pochodnych metali to koniec pewnej epoki, który oby nie nadszedł w naszych ekologicznych czasach. Mam nadzieję na nowe kolory, ktoś kiedyś wspominał o siarczkach ceru jako surogatach kadmów, ale to nic pewnego.
:)
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Poprzednia stronaNastępna strona