Ograniczona paleta - hit, czy kit?

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 30 gości

Postprzez Grzeczny N, 18 sierpnia 2013, 18:38

muszka111 napisał(a):Ja tak jak Grzeczny maluję trzema podstawowymi kolorami + biel z wygody...jest mi po prostu łatwiej dobrać odpowiedni kolor bo nie muszę się motać z wieloma podobnymi do siebie kolorami na palecie...

zauważyłam, że im więcej mam kolorów na palecie lub pasteli suchych mam ok.90 sztuk to nie umiem się zdecydować którym kolorem mam malować...a z tych czterech farb to moment i mam taki kolor jaki chcę...
:)


Dokładnie tak: "zauważyłam, że im więcej mam kolorów na palecie lub pasteli suchych mam ok.90 sztuk to nie umiem się zdecydować którym kolorem mam malować...a z tych czterech farb to moment i mam taki kolor jaki chcę..." dokładnie to samo ze mną.
Avatar użytkownika
Grzeczny
 
Posty: 164
Dołączył(a): N, 13 listopada 2011, 17:16
Lokalizacja: Tczew

Postprzez Grzeczny N, 18 sierpnia 2013, 19:05

zephyr7 napisał(a):To może inaczej: do ograniczonej palety dochodzi się poprzez niełączenie kolorów/pigmentów, które zmieszane razem tworzą dysharmonię. Jeśli odstawimy kolory, które zwyczajnie razem nie grają, wypracujemy własną wersję ograniczonej palety.

Tutaj widać kilka przykładów:
http://gurneyjourney.blogspot.com/2008/ ... ettes.html

Niektóre kolory/pigmenty są po prostu specyficzne i trudno łączyć je z innymi. Mam tubkę żółcieni kobaltowej, która wszystkiemu nadaje brzydki, zielonkawy odcień. Mam primary blue (jakiś ftalo), który zmienia w błoto wszystko, czego dotknie. Mam kolor permanent magenta (identyczna z alizarin crimson), która wcale nie daje fioletów, tylko coś w kolorze umbry.

Pigmenty ziemne nie są idealne, ich prawidłowe wytworzenie (konsystencja, kolor, stabilność) jest największą zmorą producentów farb (no, może zaraz po przepisach unijnych).

Co do zmiany odcienia, farby olene też zmieniają odcień/połysk. Może nie tak bardzo, jak prymitywne emulsje akrylowe, ale czasem jest to denerwujące. Są obrazy, których nie sposób malować bez werniksu retuszerskiego. Wszystkie środki żywiczne, sykatywujące również mogą wprowadzać w błąd.


Myślę, że nie należy uogólniać, ja nigdy nie miałem problemów z tym, żeby mi jakiś kolor nie grał, chyba, że na palecie, ale to zawsze można wymieszać z innymi aż się uzyska co potrzeba. I nie sądzę, by były jakieś "złe" kolory, których nie można wykorzystać, wręcz odwrotnie, jak już się wie, że żółcień taka zielonkawo-cytrynowa jest na tyle mocna, by wszystko mieszać w odcienie zieleni, to zamiast ją odstawiać, można zacząć z głową korzystać by wzbogacić galę zieleni właśnie... poza tym ja nigdy nie kupowałem kolorów jeśli nie było jakiegoś wzornika, bo... to, że coś pisze na opakowaniu wcale nie musi odzwierciedlać rzeczywistości, zwłaszcza jakichś mniej znanych firm... z takich firm nawet kolory podstawowe mogą być do kitu, jak ultramaryna Renesans = tak na oko jakieś 80% ultramaryny i 20% bieli... ... ... ale w Talensach nie pamiętam takiego przypadku.

A że pigmenty ziemne są "nie takie" no kurka, a wiesz jaki jest nawet naturalny wybór "ochr"? Toż nie ma żadnej jednej "ochry" właściwej, jest kilkadziesiąt bardziej znanych i pewnie znacznie więcej lokalnie używanych "ochr" złotych, żółtych, jasnych, ciemnych, "naturalnych", cielistych, różowych, czerwonych... stąd różne firmy mają zapewne nie tyle "problem" z ochrami, co raczej kupujący nie zdają sobie sprawy z tego, ze różne firmy mogą używać po prostu różnych ochr, albo ich innych mieszanek.

Ostatniego akapitu nie panimaju = nie mam takich doświadczeń, albo udawało mi się z podobnych problemów wybrnąć. Zwłaszcza, że używanie nadmiernej ilości werniksu retuszerskiego w technice olejnej może spowodować nieodwracalne zniszczenia w strukturze malarskiej obrazu - co da wyraz w efekcie szybkiego pękania, odpadania, łuszczenia się... albo szybszej zmiany barw - oczywiście w skali czasu - nie w czasie pracy - ale w ciągu kilku / kilkunastu lat owszem.

Zasada jest taka - że jak się dodaje mediów barwnych to to musi, z natury rzeczy musi zmienić optyczne właściwości obrazu, im więcej medium w stosunku do farby tym bardziej.

Zatem w olejnych tech należy używać mediów możliwie najbardziej oczyszczonych... = jasnych, przejrzystych, a werniksu używać ostrożnie i nawet retuszerskiego dopiero po solidnym przeschnięciu obrazu (miesiąc - dwa po namalowaniu), bo i on naturalnie "wyciąga" barwy i kontrasty, ale przede wszystkim powoduje, że obraz przestaje "oddychać" albo w ogóle albo jak w retuszu - w zbyt dużym stopniu - by wysechł naprawdę potrzeba paru lat...
Avatar użytkownika
Grzeczny
 
Posty: 164
Dołączył(a): N, 13 listopada 2011, 17:16
Lokalizacja: Tczew

Postprzez zephyr7 N, 18 sierpnia 2013, 20:23

Grzeczny, chodziło mi o to, że malarz po jakimś czasie potrafi przewidzieć, że taki i taki pigment da taki i taki kolor. Więc kiedy łączy "optycznie" podobne wynalazki, a wychodzą mu cuda na kiju, to może się troszeczkę zdziwić.

Na przykład, dla kogoś kto dopiero zaczyna malować, lefranki z zestawu, maimeri olio, czy DR Graduate będą OK. Natomiast malarz, który maluje już 20 lat, będzie na nie sklinał.
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez Ela Kolodziejczyk N, 18 sierpnia 2013, 20:40

Czy ktos mi wytlumaczy o co wlasciwie chodzi w tej dyskusji?
Wydaje mi sie, ze jak sie zakupi dobre farby, mediow uzywa z rozsadkiem, to nie ma po co wpadac w obsesje, ze cos popeka, wyblaknie, sczernieje.
Kazdy ma wlasna palete, do ktorej dochodzi latami, i wciaz modyfikuje, w zaleznosci od tego co maluje. Nie ma zadnych przepisow i recept. Kiedy maluje szukam odpowiedniego koloru, albo jest gotowy, albo mieszam (glownie to drugie) i wazne jest dla mnie jaka barwe chce uzyskac, a nie sklad chemiczny. Mam sporo roznych kolorow, ale i tak uzywam w zasadzie kilku. Dla mnie liczy sie to co na plotnie, a nie jakas paranoja co z czym.
Avatar użytkownika
Ela Kolodziejczyk
 
Posty: 574
Dołączył(a): Śr, 19 grudnia 2012, 22:46

Postprzez Grzeczny N, 18 sierpnia 2013, 21:35

zephyr7 napisał(a):Grzeczny, chodziło mi o to, że malarz po jakimś czasie potrafi przewidzieć, że taki i taki pigment da taki i taki kolor. Więc kiedy łączy "optycznie" podobne wynalazki, a wychodzą mu cuda na kiju, to może się troszeczkę zdziwić.

Na przykład, dla kogoś kto dopiero zaczyna malować, lefranki z zestawu, maimeri olio, czy DR Graduate będą OK. Natomiast malarz, który maluje już 20 lat, będzie na nie sklinał.


No właśnie tu się chyba nie rozumiemy, jak może mi wyjść coś, od czego się zdziwię - w sensie negatywnym, skoro wiem więcej niż początkujący i przerobiłem setki różnych sytuacji, w tym cudów na kiju po połączeniu barw niby tych samych? Raczej prędzej sobie poradzę omijając problem, niż się zdziwię = popadnę w niezadowolenie.

Jeśli dobrze zrozumiałem, to chodzi Ci o to, że artysta z doświadczeniem ogranicza się ze strachu przed cudami na kiju?

Cóż, ja osobiście zanudziłbym się na śmierć, gdyby wszystko miało być z "przepisu", bez improwizacji, niespodzianek i, co jakiś czas, przełamywania barier tech.

Ja używam ograniczonej gamy, bo lubię mieszać barwy samodzielnie, ale nie mam przepisów, ile gramów czego z kropelkami tamtego... mieszam improwizując, za każdym razem, więc dość często mam tak, że mieszam dany kolor raz tak raz siak, a raz coś nie pasi (na palecie), to mieszam inaczej i nagle mam nowy sposób... cała zabawa w takim szukaniu - jeśli chodzi o technikę doboru barw przynajmniej, bo to tylko, tak tylko, albo nawet zaledwie, kwestia techniczna, a tyle innych jest spraw pasjonujących w malarstwie...

Zresztą, tak z paru przykładów, bo może to Ci przybliży mój tok rozumowania - skoro np., wiem jakie połączenia dają dane farby danych firm = nie mam problemu ze stosowaniem różnych farb różnych firm, czyli mam większą, a nie mniejszą swobodę pracy i decyduję czy więcej używam farb czy mniej bez żadnych powodów zatem to jest decyzja, a nie "ograniczenie".
Np., z moich 6 wybranych, prawie każda w tej chwili jest innej firmy, trzy schną w półmat, dwie w mat jedna z połyskiem.
A czasem (jak mam czas) po prostu kupuję jedną inną na próbę, mieszam, jak konsystencja pasuje, kupuję inne barwy, a jak się skończą, to kupuję inne, na próbę... i nie zawsze te same "podstawowe kolory" bo przecież z zimnej czerwieni i ciepłej żółcieni można umieszać podobną gamę barw (albo położyć warstwowo), jak przy ciepłej czerwieni i cytrynowej żółcieni... jak żółcień wpada w zieleń, to można dostosować do niej odpowiednią tonację czerwieni i błękitu, a nawet czerni, nawet gdybym w danym momencie odrzucił jakąś barwę, to tylko gdybym mógł - miał inny pigment, jak nie, to najpierw wypróbowałbym kilka "sztuczek" wyuczonych z poprzednich tego typu niespodzianek, zanim przerwałbym malowanie by iść, albo pojechać kupić inny kolor...

Ba, co jakiś czas - zazwyczaj parę razy w roku, zdarzają się zamówienia, tak, że mi czegoś brakuje, a jako że mieszkam w stosunkowo małym mieście - z jednym papierniczym sklepem gdzie mają też farby - a musząc kupować "na wczoraj" = kupuję to co jest, a nie to co lubię... oznacza to zazwyczaj kupowanie innych odcieni, bo farby danej firmy mi nie odpowiadają nie tyle w połączeniach, co same w sobie, bo np. szarzeją, zamiast jak innej firmy, ciemnieć, niemniej skoro to wiem... tak jak WIEM, że inne firmy mogą mieć inne właściwości... to jak nie mam czasu... kupuję właśnie wiele odcieni, by mieć swobodę interpretacji innych niż dotychczas farb... nauczyć się ich, poznać - zwiększyć zakres swoich możliwości, czyli = dokładnie odwrotnie do tego co piszesz.

I dzięki temu mam w domu dużo farb, których prawie nie wykorzystuję, ale... gdy mi czegoś znów zabraknie, a nie ma tego w moim mieście, albo nie daj boże zabraknie w sklepie jakiegoś innego pigmentu zastępczego, który miałem już wypróbowany, to kupuję inne zbliżone - kilka, a i biorę to co stoi sobie na półce pod sufitem i... improwizuję.

Różnica z początkującym byłaby ewentualnie taka, że nie mając doświadczenia, nie zlokalizowałby w ogóle problemu i pewnie zwątpiłby w daną technikę albo wręcz w siebie, a ja z grubsza wiem gdzie dzwoni, więc gdy jedynie nie znam lokalizacji dzwonienia, nie jadę hen, kupować farb jakie lubię, tylko próbuję problem przeskoczyć i... jak dotąd zawsze się udawało.
Avatar użytkownika
Grzeczny
 
Posty: 164
Dołączył(a): N, 13 listopada 2011, 17:16
Lokalizacja: Tczew

Postprzez muszka111 Pn, 19 sierpnia 2013, 14:42

No właśnie...Grzeczny napisałeś to tak jakby o mnie...fajna zabawa jest z samym dobieraniem i mieszaniem kolorów...a medium takie samo od 30 lat i super się sprawdza...mniej więcej :) 1+1+1 terpentyna+olej+werniks damarowy...i nie ma problemów... :)
Avatar użytkownika
muszka111
3.
1...

3.
1...
 
Posty: 1832
Dołączył(a): Cz, 17 grudnia 2009, 03:13

Postprzez grullo Wt, 20 sierpnia 2013, 01:35

Owszem, nie ma co "paranoidować". :) Ja osobiście nie namawiałbym na zmianę przyzwyczajeń, bo to malarz sam ma decydować co i jak. Moje marne malowanie opiera się od dwóch lat już tylko na samym oleju lnianym i możliwe jak najlepszych farbach na jakie mnie stać. Szerokim łukiem omijam nowoczesne wynalazki, choćby żywice alkidowe, które z pewnością żółkną. Znajomość właściwości chemicznych farb pozwala mi ustalić jaką farbę z jaką najbezpieczniej wymieszać i czego mogę się spodziewać. Poszukuję ciekawych farb na rynku i od zawsze fascynowało mnie jak dany kolor powstaje. Czemu miałbym się ograniczać tylko do tego co oferują mi znane marki? Czemu nie wyjść naprzód i zrobić coś samemu? Skoro wiem, że to mi się opłaci i będę zadowolony staram się jak mogę pozyskiwać ciekawe kolory. Czemu miałbym się ograniczać tylko do 5-6 kolorów skoro mogę skompletować wiele kolorów i to wiele się od siebie różniących? Jak słusznie Zephyr zauważył, kolor kolorowi nie równy, ale nie tylko w tonie, ale w mieszaninie i w właściwościach. Komuś może odpowiadać np. biel tytanowa. Mnie już nie chce się malować tą farbą. Po prostu odnalazłem lepszą dla mnie biel, która bardziej mi odpowiada i zdecydowanie inaczej pracuje pod pędzlem. Nie przemawia przeze mnie w tym momencie snobizm czy forma wyrafinowanego egocentryzmu, chęć skupienia na sobie uwagi wszystkich czytelników. Nie jestem od nikogo na tym forum lepszy ani mądrzejszy. Wiem, że słabo maluję, to nie do końca moja profesja, choć jestem po uczelni artystycznej.
Zdecydowanie daleki jestem od wklejania przeczytanych wcześniej artykułów z innych stron. Jeśli o czymś piszę to tylko dlatego, że miałem dany materiał w ręku i coś nim namalowałem, sprawdziłem. Niektórzy powiedzą, weź facet maluj zamiast pisać. Rozumiem, ale muszą być też tacy, których techniczno- chemiczna strona interesuje równie mocno jak praktyka.
Nie zmieniam zdania na tematy, o których piszę. Coraz bardziej przekonuję się do prostych metod i odrzucam skomplikowane media. Dla mnie trwały obraz to maksimum pigmentu i minimum nośnika na jak najstaranniej przygotowanym podłożu. Ograniczenia do 5 kolorów w oleju to dla mnie szaleństwo, albo próba sprawdzenia swoich możliwości w niesprzyjających okolicznościach. Ale jak kto woli! :)
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Poprzednia strona