zephyr7 napisał(a):Grzeczny, chodziło mi o to, że malarz po jakimś czasie potrafi przewidzieć, że taki i taki pigment da taki i taki kolor. Więc kiedy łączy "optycznie" podobne wynalazki, a wychodzą mu cuda na kiju, to może się troszeczkę zdziwić.
Na przykład, dla kogoś kto dopiero zaczyna malować, lefranki z zestawu, maimeri olio, czy DR Graduate będą OK. Natomiast malarz, który maluje już 20 lat, będzie na nie sklinał.
No właśnie tu się chyba nie rozumiemy, jak może mi wyjść coś, od czego się zdziwię - w sensie negatywnym, skoro wiem więcej niż początkujący i przerobiłem setki różnych sytuacji, w tym cudów na kiju po połączeniu barw niby tych samych? Raczej prędzej sobie poradzę omijając problem, niż się zdziwię = popadnę w niezadowolenie.
Jeśli dobrze zrozumiałem, to chodzi Ci o to, że artysta z doświadczeniem ogranicza się ze strachu przed cudami na kiju?
Cóż, ja osobiście zanudziłbym się na śmierć, gdyby wszystko miało być z "przepisu", bez improwizacji, niespodzianek i, co jakiś czas, przełamywania barier tech.
Ja używam ograniczonej gamy, bo lubię mieszać barwy samodzielnie, ale nie mam przepisów, ile gramów czego z kropelkami tamtego... mieszam improwizując, za każdym razem, więc dość często mam tak, że mieszam dany kolor raz tak raz siak, a raz coś nie pasi (na palecie), to mieszam inaczej i nagle mam nowy sposób... cała zabawa w takim szukaniu - jeśli chodzi o technikę doboru barw przynajmniej, bo to tylko, tak tylko, albo nawet zaledwie, kwestia techniczna, a tyle innych jest spraw pasjonujących w malarstwie...
Zresztą, tak z paru przykładów, bo może to Ci przybliży mój tok rozumowania - skoro np., wiem jakie połączenia dają dane farby danych firm = nie mam problemu ze stosowaniem różnych farb różnych firm, czyli mam większą, a nie mniejszą swobodę pracy i decyduję czy więcej używam farb czy mniej bez żadnych powodów zatem to jest decyzja, a nie "ograniczenie".
Np., z moich 6 wybranych, prawie każda w tej chwili jest innej firmy, trzy schną w półmat, dwie w mat jedna z połyskiem.
A czasem (jak mam czas) po prostu kupuję jedną inną na próbę, mieszam, jak konsystencja pasuje, kupuję inne barwy, a jak się skończą, to kupuję inne, na próbę... i nie zawsze te same "podstawowe kolory" bo przecież z zimnej czerwieni i ciepłej żółcieni można umieszać podobną gamę barw (albo położyć warstwowo), jak przy ciepłej czerwieni i cytrynowej żółcieni... jak żółcień wpada w zieleń, to można dostosować do niej odpowiednią tonację czerwieni i błękitu, a nawet czerni, nawet gdybym w danym momencie odrzucił jakąś barwę, to tylko gdybym mógł - miał inny pigment, jak nie, to najpierw wypróbowałbym kilka "sztuczek" wyuczonych z poprzednich tego typu niespodzianek, zanim przerwałbym malowanie by iść, albo pojechać kupić inny kolor...
Ba, co jakiś czas - zazwyczaj parę razy w roku, zdarzają się zamówienia, tak, że mi czegoś brakuje, a jako że mieszkam w stosunkowo małym mieście - z jednym papierniczym sklepem gdzie mają też farby - a musząc kupować "na wczoraj" = kupuję to co jest, a nie to co lubię... oznacza to zazwyczaj kupowanie innych odcieni, bo farby danej firmy mi nie odpowiadają nie tyle w połączeniach, co same w sobie, bo np. szarzeją, zamiast jak innej firmy, ciemnieć, niemniej skoro to wiem... tak jak WIEM, że inne firmy mogą mieć inne właściwości... to jak nie mam czasu... kupuję właśnie wiele odcieni, by mieć swobodę interpretacji innych niż dotychczas farb... nauczyć się ich, poznać - zwiększyć zakres swoich możliwości, czyli = dokładnie odwrotnie do tego co piszesz.
I dzięki temu mam w domu dużo farb, których prawie nie wykorzystuję, ale... gdy mi czegoś znów zabraknie, a nie ma tego w moim mieście, albo nie daj boże zabraknie w sklepie jakiegoś innego pigmentu zastępczego, który miałem już wypróbowany, to kupuję inne zbliżone - kilka, a i biorę to co stoi sobie na półce pod sufitem i... improwizuję.
Różnica z początkującym byłaby ewentualnie taka, że nie mając doświadczenia, nie zlokalizowałby w ogóle problemu i pewnie zwątpiłby w daną technikę albo wręcz w siebie, a ja z grubsza wiem gdzie dzwoni, więc gdy jedynie nie znam lokalizacji dzwonienia, nie jadę hen, kupować farb jakie lubię, tylko próbuję problem przeskoczyć i... jak dotąd zawsze się udawało.