A jeszcze mały przytyk (malutki!) Zibeliusie, różnimy się poglądami na sztukę, bo czym jest talent?
Malunki naskalne we francuskiej jaskni - sztuka. Prace dzieci niepełnosprawnych intelektualnie - sztuka.
Według mnie, estetyka dzieła jest jedynie narzędziem do przekazania tego "CZEGOŚ".
Jeśli ktoś chce być malarzem profesjonalistą, wtedy OK. ćwiczenia, kopie, warsztat, itp.
Poza tym, nie każdy odnajduje się w malarstwie akademickim, czy realistycznym - pytasz często dlaczego nie pokazuję swoich obrazów - choćby dlatego, że zostałaby mi przypięta określona "łatka". Moja - nawet jeśli bardzo licha - sztuka jest moja, jest w pewnym sensie odzwierciedleniem mojej osoby, czy osobowości. Tym różni się od miliona nudnych widoczków, wazoników i talerzyków z cytrynką...
Nie jestem zwolennikiem malowania wszystkiego, byle jak i gdzie popadnie - sam mam duży ogród, który chociaż przyjemny - artystycznie dla mnie nie istnieje. Nie chcę malować kolejnych poszad z kwiatuszkiem, kolejnych słoneczników, kolejnych krzywych drzewek, itp. Scena musi chwytać za serce, "pociagać duszę", żeby nadawała się do przetworzenia na obraz.
Ale nawet wtedy, kiedy widzę coś ewidentnie kiepskiego i kiczowatego - zawsze zastanawiam się, co powiedziałaby Siostra Wendy
Zakonnica która z równą swobodą opowiada o arcydziełach Giotta, jak i o kontrowersyjnej instalacji w postaci symbolu religijnego w słoiku z uryną.
Można być artystą nie malując i nie być artystą tworząc...