Farby i ekonomia

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 4 gości

Postprzez grullo Pt, 30 maja 2014, 16:45

:) Moi drodzy Forumowicze! Chciałem zapytać jakie macie sposoby na oszczędzanie farb i jakie schodzą wam najczęściej. Amerykański artysta David Gray po całej malarskiej sesji zbiera drogie farby z palety i szczelnie zabezpiecza przed dostępem tlenu. Niektórzy robią kieszonki z foli i zgrzewają po umieszczeniu w nich farby. Nic się nie marnuje jak mawiali dawni mistrzowie w warsztatach. Malarstwo i ekonomia idą razem w parze. Jak malować, żeby po skończeniu wielkoformatowego obrazu nie biegać po nowe, drogie farby do plastyka?

Z moich obserwacji wynika, ale może się mylę, że farby które nam naprawdę mocno dają po kieszeni, to na ogół kadmy czerwone i żółte. Reszta farb jest tak naprawdę tania i wcale nie musimy kupować tych najdroższych, żeby nasze dzieła trwały i cieszyły lata. Ultramaryna jest tania jak "barszcz", tlenki żelaza tj. ugry, umbry i sieny to po prostu tanizna. Farby ftalo niebieskie i zielone razem z pruskim to grupa najtańszych, a w miarę stabilnych farb. Czy nie na tym polega ekonomia malowania dużych obrazów, żeby kombinować i zmniejszać koszty?
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez zephyr7 Pt, 30 maja 2014, 22:45

Hehe, to co ja mam powiedzieć, malując intensywnymi chromatycznie kolorami? Żółte i czerwone kadmy, błękity i żółcienie kobaltowe, viridian.... nałóg gorszy niż heroina:D I bardziej daje po kieszeni!

* jednym z lepszych sposobów oszczędzania na farbach jest malowanie bardzo ograniczoną paletą. Co dziwniejsze, zwykle wychodzi to delikwentowi na dobre.

* drugim jest kupowanie wydajnych farb. Jak ktoś nie wie, co to są wydajne farby, to niech porówna np. żółcień kadmową z maimeri olio i w&n

* trzecim jest malowanie laserunkowe - na intensywnej podmalówce

* Jednym ze sposobów na oszczędzanie farb jest mieszanie kolorów szpachelką. Nie dość, że się da - to jeszcze efekty są zwykle lepsze niż przy mieszaniu pędzlem, gdzie prędzej, czy później popadniemy w błoto... Brudnych farb nie ma sensu zostawiać do nowych prac...

* resztki farby olejnej można włożyć do lodówki - nie polecam takich sztuczek z farbami akrylowymi. Przechłodzone, albo schnące w niskich temperaturach tracą na przyczepności i trwałości.

Najwięcej farb marnuje się przez brak doświadczenia - kiedy miesza się kolory i wychodzą nie te, co trzeba, a my zostajemy z całą paletą zapaćkaną nie tym, czym byśmy chcieli.

i z tą optymistyczną myślą zostawiam - niech nam się wszystkim przyślą holbeiny i maimeri puro!!!
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez Jagoda So, 31 maja 2014, 11:43

:hmm: ...jak maluję to jakoś nie myślę o ekonomii odnośnie farb...chociaż pewnie przydałoby się ;)...cóż , straty są , ale to taka praca :)
Avatar użytkownika
Jagoda
3.
1...
.
..
...
1..

3.
1...
.
..
...
1..
 
Posty: 2663
Dołączył(a): N, 21 listopada 2010, 15:34

Postprzez grullo So, 31 maja 2014, 15:16

Zephyr, dzięki za rady!

Jagodo, właśnie, ja malując cieniutko małe obrazki w formacie 40x50 nie miałem takich problemów, bo zużycie farb było znikome. Mogłem pozwolić sobie na używanie najdroższych, kadmów, kobaltów, neapolitanki, ołowiówki i innych. Problem, nie tylko dla mnie, stanowią potężne formaty i malowane tak jak chcą odbiorcy, grubo, impastami, najlepiej szpachlą.

Tak się zastanawiam, czy drogie farby przy dużych formatach są absolutnie konieczne. Kadmy żółty i czerwony rozumiem, nie mają zamienników, ale viridian i aureolina i kobalty? Można je imitować innymi farbkami. Zephyr, bardzo ograniczona paleta nie zawsze wychodzi na dobre, malowanie np. samymi ziemiami nie wchodzi w rachubę, teraz jest epoka bright kolorów, a nie renesansowej ascezy. Firmy które zamawiają wielkoformatowe obrazy, mają warunek, musi być optymistycznie, pogodnie, jaskrawo i dynamicznie. Ziemią zieloną nie namaluję intensywnie zielonej trawy, a ochrą żółtą nie namaluję płomieni.

Ale po co nam Holbeiny? To tanie japońskie farby średniej jakości. Lepiej żeby Hardingi potaniały o połowę ;)

Zephyr, może trzeba by zrobić listę farb najtańszych, dobrych i nieszkodliwych jednocześnie. Po co kupować sienę paloną od Puro czy Hardinga, skoro identyczne pigmenty są w trzy razy tańszych seriach. Cały czas mówię o opłacalności przy dużych pracach, a nie o maleńkich laserunkowych prackach, gdzie drogie i dobre farby to po prostu konieczność.
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Jagoda So, 31 maja 2014, 17:15

Grullo, to prawda, malując małe formaty i cieniutko to nie zwracamy uwagi na ilość . Ja wielkich formatów typu 3X4m nie maluje , chociaż kilka razy mi się zdarzyło, takie 2X1.5 m częściej , wtedy faktycznie farby potrzeba, zwłaszcza, że laserunkami nie maluję :)
Czekam na Waszą listę farb w miarę tanich i dobrych...jeśli takie są , bo nie bardzo wierzę :)
Avatar użytkownika
Jagoda
3.
1...
.
..
...
1..

3.
1...
.
..
...
1..
 
Posty: 2663
Dołączył(a): N, 21 listopada 2010, 15:34

Postprzez zephyr7 So, 31 maja 2014, 22:04

Duże formaty to temat na osobny wątek..

Jeśli chodzi o stosunek cena/jakość - to znowu wracamy do problemu rzetelnej oceny jakości farb. Bo jak je ocenić?

Jedną z bezpieczniejszych metod jest przejście z górnej półki na średnią, lub dolną - bez zmiany producenta, na przykład:
1) w&n artist > winton
2) maimeri puro > artisti > classico > olio
3) talens rembrandt > van gogh > amsterdam > art creation
4) daler rowney artist > georgian > oil graduate > simply

Nie polecam natomiast mieszania marek farb, chyba że wiemy, że dane marki ze sobą dobrze grają. Nie kładłbym puro na art creation, na przykład. Chociaż wiem, że niektórzy malują na phoenixach...

Ta metoda nie zawsze się sprawdza - naciąłem się np. na vallejo studio..

Niektórzy korzystają przy dużych formatach z żelu do impastów lub specjalnego wypełniacza - tylko należy się zastanowić, czy tak przygotowana farba jest lepsza lub gorsza od najtańszego odpowiednika ze sklepu - np. 20% błękitu ftalo i 80% żelu, gdy np. farbka ze sklepu to 35% pigmentu i 65% wypełniacza.

Jest jeszcze jedna bardzo ważna zasada: tańsza farba musi mieć piękny pigment - jeśli żółty kadm jest półprzezroczysty, położy się go dwa razy - i będzie piękny. Jeśli natomiast wpada w dziwne, np. zielonkawe tony i w masie jest nieciekawy, nie ma sensu go kłaść.

Co do renesansu - nie doceniacie Gotyku i Renesansu: kiedy widziałem obrazy w barcelońskim muzeum narodowym, kolory aż biły po oczach - będąc bardziej świetlistymi i - co tu dużo mówiąc - oczojebnymi od niejednego współczesnego obrazu!
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez grullo N, 1 czerwca 2014, 00:01

Zephyros, kadmy są najczęściej przekłamywanymi farbami na rynku. Kadmium-barium mówi Ci to coś? Jak położysz kadm i prześwituje to coś jest nie halo, a zielonkawy wychodzi właśnie przez transparentność. Najśmieszniejsza jest duma technologów z polskiej Astry, bo daliby się zabić, że ich kadmy są stuprocentowym siarczkiem kadmu. :hmm: Taaa, a cena niska, bo promocja całoroczna rok w rok, bo uwierzę.... :-?

A czemu nie mieszać "półek", masz jakie doświadczenia w tym i co się dzieje potem z farbami ? Najgorsze farby jakie w życiu widziałem i którymi przez kaprys losu chwilkę malowałem to chińskie Mariesy. Amsterdamy Talensa też były do kitu, nadawały się tylko do szpachli i grubych nakładów. Szczegóły udaje się dobrze wymodelować tylko drogimi farbami, np. Astry i Karmańskie mają w sobie za dużo stearynianu i żeby wygładzanie nimi było możliwe trzeba dodać medium. Renesansy mają kredę jako dodatek, tak mówią ich technologowie. Ich kobalty mimo zarzekania się, że są to autentyki, nie spełniają żadnych kryteriów bycia kobaltami. Jestem zawiedziony polskimi farbami.. :nuda:

Dlatego Jagodo trudno będzie o listę dobrych, tanich farb. Można przyjąć taktykę jaką ostatnio badam u klasyków malarstwa, czyli tani spód, droga góra. Czy to grzech zacząć malować szajsem na początku, a potem nałożyć cienko prima sort towar? Z dobrych ale tylko ziemi, czerni, phtalo, trzeba polecić Maimeri Classico, Van Goghi, Masterclassy i Georgiany. Wykańczać można jak mawia Zephyr, Rembrandtami, Winsorami i Puro. Chodliwy ostatnio cud-scenkowy malarz Volegov, maluje m.in. Georgianami, Masterclassami, ale kadmów używa z Rembrandta.

Do mocnych rozbieleń potrzeba farb, które by to wytrzymały. Dlatego malując np. skórę powinno się używać jak najtrwalszych farb, żadna organiczna się nie nadaje. Tlenek tytanu jaki mamy we wszystkich białych farbach jest istotnie filtrem przeciwsłonecznym, odbija i rozprasza promienie UV w stopniu najwyższym ze wszystkich farb. To dlatego uważam azo, naftole, hansy, thioindygi, dioxiziny za badziewie. Każde zmieszanie blednącego taniego pigmentu z bielą, znacznie przyspiesza jego zniszczenie, niż gdyby położony był sam. Już nawet nie wiem czy nie bezpieczniej byłoby malować tańszą bielą z większą ilością siarczanu baru i kredy. :hmm:

Zeph, kolory które biły po Twoich oczach takimi są, bo ten ktoś po prostu umiał malować i właściwie je zestawił. Jak powiedział znany malarz kiedyś, że nawet róż wenecki dobrze położony, we właściwym sąsiedztwie, może wyglądać jak cynober. Coś w tym jest. Bo malować to trzeba umić. ;)
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez zephyr7 N, 1 czerwca 2014, 01:05

I tak i nie - pamiętam, jaki szok przeżyłem, kiedy zacząłem malować pigmentami w proszku! Błękity w ogóle nie zgadzały się z .......... (Kreda?! Rany-Boskie, to niech ktoś spróbuje nimi laserować, hi, hi!). Chodzi mi o to, że badziewne kolory można ze sobą zestawiać - i nie uzyska się nic ciekawego.

Dawniej farby robili sobie ludki sami - najczęściej ucierał je uczeń, więc musiał je zrobić jak należy, bez oszukiwania, inaczej dostał po głowie od swojego mistrza!

To trochę taka sama sytuacja jak z domowymi wypiekami i ciastkami z Tesco. Proponujesz, żeby ułożyć je odpowiednio na talerzyku i będą wyglądać jak domowe :D:D:D

Co do mieszania marek - chodziło mi o spójność kolejnych warstw i zachowanie koloru. Chciałbyś kłaść lapis lazuli z hardingów na błękit kobaltowy z renesansów? Jasne, da się - może obraz będzie nawet bardziej "tajemniczy" - ale gdybyś chciał uzyskać intensywność drogiej farby w spodnich warstwach, to chyba lepiej kłaść coś podobnego?

---

Wracając do sposobów na oszczędność farby - chciałbym poruszyć temat, przed którym Ty się bronisz ręcami i nogami :D NOWE PIGMENTY

Długo malowałem duetem artisti 20ml i 60ml. Podstawowy kolor kładłem np. żółcienią chromową, błękitem ftalo lub innymi mieszankami pigmentów. Na wierzch szły kadmy.

Teraz maluję połączeniem griffinów i w&n

Nie wszystkie nowe pigmenty są złe! Najbardziej nie podchodzą mi żółcienie - ale muszę przyznać, że do kolorowania monochromatycznej podmalówki, wszelkie kolory typu "permanent" lub "transparent" są nie do pobicia!

Czysta czerwień naftolowa jest rewelacyna - zresztą ten kolor jest na tyle lubiany i tani, że przechodzi z akryli do farb olejnych. Co do trwałości - sporo osób ciągle używa niknącego karminu alizarynowego, więc przy czymś takim naftol się obroni :D

Więc co z nowych: żółcień transparentna, czerwień naftolowa, błękit i zieleń ftalo - przydałoby się jeszcze coś mniej transparentnego - choć wiele z tych pigmentów nadrabia siłę krycia intensywnością barwienia.

Ciekawy jestem, co byś powiedział na farby maimeri rinascimento :)))
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez Jagoda N, 1 czerwca 2014, 13:23

...wniosek, jak nie zapłacisz to nie masz...trzeba w rembranty zainwestować .
Spód inny i wierzch droższy , dobry sposób może , ale mnie jakoś nie leży , jak już malować to niech to będzie chociaż dobry materiał :lol: , bo wstyd jak czasem ktoś kupi i mu zblednie po niedługim czasie.
Piszesz coś o griffinach , pytałam o nie w innym wątku, jeśli możesz napisz coś więcej o nich , z góry dziękuje :)
Avatar użytkownika
Jagoda
3.
1...
.
..
...
1..

3.
1...
.
..
...
1..
 
Posty: 2663
Dołączył(a): N, 21 listopada 2010, 15:34

Postprzez zephyr7 N, 1 czerwca 2014, 14:07

Problem z dzisiejszymi materiałami jest taki, że zapłacisz też nie zawsze dostaniesz dobry produkt. Poza tym, niektóre ceny są na warunki polskie zupełnie absurdalne, np. fiolet kobalotwy za 180zł, podczasy gdy prawdziwy lapis lazuli kosztuje 230...

Po wielu przygodach, zawsze staram się porównywać do suchych pigmentów - na razie w stosunku jakość/cena/objętość wygrywa u mnie w&n, ale wiem, że większość Polaków chwali rembrandty - z tego samego powodu.
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Następna strona

cron