Zgadzam się, trzeba próbować samemu
Na zdjęciu widać pędzelki "renesansu", które po dwóch myciach zaczynają przypominać widelec, a nie pędzel
widać też tubkę błękitu z tej samej firmy, który schnie masakrycznie wolno i do wszystkiego się przykleja
mam ten kolor na biurku, na spodniach i na oprawkach okularów
))) Drewniane kasety, hm... ciężkie, rysują meble i można zarobić drzazgę
początkujący zwykle nie dba o pędzle, więc lepiej kupić coś, co wytrzyma takie traktowanie (np. wkładanie włosiem do dołu do słoika z terpentyną i kilkudniowe moczenie). Dobre szczeciniaki, albo pędzle MILAN, wytrzymują takie traktowanie i nic się z nimi nie dzieje. Fajne są też pędzelki z Art Creation, dostępne w empikach.
farby na start: zestawy 10 x 20ml: Astry, Ładogi, Master Classy... Van Goghi i Classico dają w zestawach transparentne azo)
Do przechowywania, pojemniki z Ikei (fajne są takie plastikowe szufladki, można trzymać luzem, przykręcić do ściany, itp. Walizka to mus przy wypadach w teren, musi być na tyle duża żeby pomieścić i 20 i 40ml.
Dla początkujących przedstawię jeszcze jedną sztuczkę, od której niektórym na forum zjeżą się włosy na głowie
Pierwsze próby, oprócz spontanicznego malowania, dobrze podejmować na porządnym rysunku/szkicu. Półśrodkiem może tu być przerobione photoshopem zdjęcie, ukazujące krawędzie kolorów. Po wydruku na zwykłej atramentowej drukarce, można przyłożyć do płótna i przekalkować, obrysowując krawędzie ołówkiem. Ślad na płótnie będzie zaskakująco wyrażny - a taka z pozoru niewinna "kolorowanka" bardzo wzbogaca warsztat, uczy dyscypliny i prawidłowego doboru kolorów. Nawet Degas obrysowywał zdjęcia, więc nie ma o co płakać