Jeśli mówimy o początkach, początku to w porządku, można przyjąć to jako ćwiczenie. Ja natomiast myślę o ludziach, którzy już machali pędzlem w przeszłości, i chcą się przerzucić z np. Renesansów na coś bardziej ekstra. Była by to strata czasu dla mnie (malować ograniczoną paletą przez rok, ot tak dla wyrobienia), natomiast dla studenta malarstwa takie wprawki były na miejscu.
Nigdzie nie powiedziałem, że zrezygnował bym w tym zestawie z farb ziemnych, są on moim zdaniem niezbędne.
Chyba że chcemy od początku malować jak Matisse.
Odnieśmy się do przeszłości. Był taki malarz, syn młynarza, Rembrandt (znad Renu). Nawet jego pierwsze wprawki w pracowni Pietera Lastmana, są pełne jaskrawych barw, mocnych, nie mających w sobie nic z ascezy quasi monochromatycznych prac. Przez całe dalsze życie malował on bardziej wygaszone, stłumione i perfekcyjnie opracowane kompozycje. Światłocień i wydobywanie drobnych niuansów miało większe znaczenie niż mnogość kolorów i szeroka paleta w dojrzałej pracy artysty.
Odnosząc się do historii można wykombinować coś takiego:
żółcień cynowo-ołowiową zastępujemy kadmem żółtym z odrobiną bieli W&N
vermilion kadmem czerownym jasnym W&N
azuryt, ftlao niebieskim z bielą, - błękit Winsora
żywiczan miedziowy, ftalo zielone - zieleń Winsora
biel ołowiową, bielą tytanową plus odrobina bieli transparentnej Talens
czerń kostną, można czernią żelazową. Talens
ziemne pigmenty mineralne, wszystkie najważniejsze. np. od Kremera
Systemów malowania jest mnóstwo, szkół jeszcze więcej. Samozwańczych guru malarstwa przybywa, zwłaszcza w USA. Tam wystarczy ukończyć jeden kurs i od razu stać się można nauczycielem dziesiątków innych. Natomiast zabawne jest jak każdy z nich wciska wszystkim w koło, że jego metoda malowania ( i tylko jego!), to ta którą malowali wielcy przeszłych wieków. I czynią szare podmalówki grisaille, zielone verdaccia i ładują na to dziesiątki laserunków przekonani, że tak robił każdy znany z podręcznika do historii sztuki. W ten sposób można zrobić zręczną kopię, ale nie malować w stylu artysty, bo każdy malarz powinien mieć swój własny, który kształtuje się latami. Ciężko i w bólu, a nie po dwu semestralnym kursie u samozwańca.
Przykład:
http://www.frankcovino.com/