Producenci nie podzielą się wiedzą, jak dokładnie przygotowują swoje farby. To jest taka tajemnica, każdej marki, trochę. Jeśli chcesz zrobić dobrej jakości farbę domowej roboty, to przygotuj się na koszty. Wymieszanie pigmentu z olejem szpachelką nie wystarczy. Farbę trzeba solidnie ucierać i mieszać, jeśli ma być przechowywana w słoikach lub tubach.
Jeśli spytasz Michaela Haridinga z czego składają się jego farby, odpowie, że z najlepszego oleju i najlepszego pigmentu. Prawda jest taka, że farby "czystsze" muszą być dłużej ucierane, żeby się nie rozpaćkać.
Niewielki dodatek wypełniaczy jakich wymieniłeś w następnym poście pomaga przy długim przechowywaniu farby. Max do 3%.
Farba solidnie utarta i wymieszana, nie popęka, nie pokruszy się, przetrwa.
Już wiem, o którą zieleń Veroneza Ci chodzi. Bakterie muszą mieć jakąś pożywkę, żeby coś się rozkładało. Stawiam na to że coś było w słoiku, albo w oleju coś pływało.
Nie ma mowy, żeby w ziemi było coś organicznego, jest dokładnie czyszczona.
Z tym kadmem to jest różnie, zależy jak się trafi. Osobiście nie lubię tego koloru i staram się jak mogę zastępować go innym żółtym. Szkoda, bo mało ma ekwiwalentów.
Emulgator, czyli substancja czynna w tej paście to prawdopodobnie żółć wołowa. Pomaga przy mieszaniu pigmentu, lepiej łączyć się z olejem.
Zephyrze, wiemy dokładanie jak powstawały farby w średniowieczu, renesansie i baroku, dlaczego masz obawy, że tak prosto przyrządzona farba zepsuje się? Fakt trzeba ją solidnie ucierać, nawet wieloetapowo. Kiedyś nie korzystano ze spulchniaczy, emulagtorów, żywic, gulgulatorów
i wszelakiej maści polepszaczy, a ich obrazy trzymają się. Posiadano coś znacznie cenniejszego, coś czego często brakuje dzisiejszemu, zabieganemu człowiekowi - czas. I cierpliwość.