To ja nawiąże do tematu początkowego - bo nie został wyczerpany..., a co nie co poruszam się w temacie - od paru lat moderuję na Digart.pl i po prostu musiałem się jako tako otrzaskać z tematem, plus mamy w załodze prawników lub studentów prawa..., historyków sztuki, muzealników, oni wszyscy w większym mniejszym zakresie muszą się stykać z prawem autorskim..., stąd i ja się zdążyłem sporo od nich dowiedzieć...
Zatem tak:
1. Prawo w Polsce tym różni się od tego w USA, że u nas nie obowiązuje prawo precedensu...,
--> czyli jeśli w USA jakiś sąd zastosował jakieś rozwiązanie, to może ono być wykorzystane jako fakt wpływający, a czasem przesądzający o wyroku w innym sądzie - w analogicznej / podobnej sprawie.
--> w Polsce każdy sąd, może interpretować przepisy jak pozwalają te przepisy..., a że są chaotyczne, sięgające nierzadko lat 60, a czasem i najnowsze, to jest sporo kruczków, wątpliwości i bardzo dużo miejsca dla interpretacji...
stąd zdarza się, że jeden sąd za kradzież batonika umarza sprawę z powodu niskiej szkodliwości, a drugi wsadza za kraty na 2 lata i to osobę niepełnosprawną umysłowo... i wszystko w ramach prawa !
Podaję ten dość nośny przykład dlatego, żeby było jasne, że pojedyncze doświadczenia w związku z daną sprawą dotyczącą prawa autorskiego wcale ( w Polsce ) nie oznacza, że w analogicznym przypadku inny skład sędziowski nie zadecyduje zgoła zaskakująco... i znacznie ostrzej.
2. Sytuację pogorszono za poprzedniej kadencji parlamentu / rządu - ponieważ przeszła poprawka dająca większe uprawnienia adwokatom i ograniczająca rolę Sędziego - zatem to jedno zmieniło się pro USA, problem w tym, że cała reszta nie. Czyli - lepszy adwokat / większe szanse na wygranie sprawy w sądzie - potężny plus dla bogatych..., ale nadal nie ma prawa precedensu, nie ma też przysięgłych jak w USA, a ławnicy mają znacznie mniej do powiedzenia.
Właściwie jedynym wyjątkiem - są wyroki Sądu Najwyższego, ale ten nie wypowiadał się dotąd w wielu sprawach sztuki / praw autorskich, więc wiele rzeczy nie zostało ustalonych.
3. To co wiem - co wynika z wyroków Sądu Najwyższego - np., że zdjęcie / dokumentacja dzieła sztuki / w tym produktu np., designu - czyli np., butelki z nalepką danej firmy widocznym w dziele sztuki - jeśli nie jest częścią procesu twórczego - oraz nie wnosi żadnych dodatkowych wartości artystycznych do dokumentacji - nie daje autorowi tej dokumentacji praw autorskich...,
... co dla tematu jest o tyle ważne, że np., gdyby ktoś ( ale nie autor rzeźby ) sfotografował np., rzeźbę współczesną, a potem udzielił wam pozwolenia na wykorzystanie zdjęcia rzeźby w waszym pop-art, to wcale nie oznacza, że wsio w pariadkie..., bo to wcale nie jest równoznaczne z posiadaniem przez was licencji na użycie wizerunku rzeźby..., bo jedynym, kto mógłby wal go udzielić jest autor rzeźby...
Tak samo - jeśli wy sfocicie sobie rzeźbę nowoczesną na wernisażu, nie oznacza, że to wam daje prawo do wykorzystania fotografii dokumentującej..., nadal jest potrzebne pozwolenie autora rzeźby ( obrazu, rysunku, czy czego innego ).
4. Ale..., co innego, jeśli jest to dokumentacja dzieła dawnego, dawnej rzeźby, obrazu - w Polsce oznacza to 70 lat po śmierci artysty, w USA więcej, bywa - w niektórych krajach, że nawet 110 lat po śmierci artysty.
Czyli jeśli chodzi o wykorzystanie w pop-arcie dzieł sztuki XIX wieku i wcześniejszych, a także w Polsce do roku
1946 ( jeśli artysta umarł do tego roku ), to nie ma problemu - dzieła nie są objęte prawem majątkowym, nikt się do was nie przyczepi ani za ich skopiowanie, ani wykorzystanie fragmentów.
Wprawdzie do dobrego obyczaju należało kiedyś podawanie i takich inspiracji - wymienienie autora od którego czerpaliśmy, ale nie jest to obligatoryjnie wymagane, ot, jak się robi toczka w toczkę z Szyszkina czy Kossaka, to warto to napisać, bo i tak ( prawie ) wszyscy wiedzą
5. Jest też pojęcie przeróbki i adaptacji - to jest dozwolone, ale..., nie chodzi tu o wykorzystanie dzieła sztuki, designu, czy jego fragmentu w sposób: kopiuj - wkej, albo użycie fragmentów bezmyślnie, wprost z foty, ale przeróbkę - dlatego obraz olejny na podstawie rzeźby / rysunek na podstawie fotografii - jeśli nie jest to kopia, a pastisz / adaptacja ujęcia na rzecz innej kompozycji ( np., surrealizmu ), czyli jak się zazwyczaj uznaje, różnice są na co najmniej 1/3 wobec oryginału, choćby sam motyw główny ( np. sylwetka postaci ) była dość odtworzona - jeśli zatem nie jest to bezmyślny fotorealizm, ale wykorzystanie motywu do swojego pomysłu - to wsio w pariadkie...
Sumując - można się inspirować, można wykorzystać motyw w innym medium, ale..., już kopia / dokumentacja foto - jeśli dotyczy dzieła współczesnego / objętego prawem autorskim ( majątkowym ), to trzeba mieć zgodę autora. A nawet gdy nie potrzeba zgody autora ( dawne dzieło )- powinno się napisać, że wykorzystaliśmy jakiś poza tym, inspirowaliśmy się tym i tym dziełem / dziełami.
Unikniemy ewentualnych problemów, bo oskarżonym można być nawet bezpodstawnie, a i tak prokurator musi - obligatoryjnie - zbadać jak jest... ).
Jeśli nie pamiętamy, nie znaleźliśmy w sieci kto jest autorem adaptowanego motywu - to też można to napisać - "inspiracja, ale nie pamiętam kim, będę wdzięczny za podpowiedź...
Dotyczy to także pop-artu, acz nie tak prosto, jak w USA - np., można namalować powielenie puszek produktu, ale już kolaż fotograficzny wymagałby zgody właściciela praw do projektu puszki..., no chyba, że graficznie zmienimy, albo wprost stworzymy nowy wzór barwny i nazwę na puszce, a wykorzystamy tylko jej kształt - słowem im więcej kreatywności tym lepiej...
6. Ale..., zależy jeszcze, co wykorzystujecie, to taki kraj, gdzie może wam się oberwać z zupełnie niespodziewanej strony - jak jednym u artyście z Digartu, którego po wystawie jakiś lokalny radny zgłosił do prokuratury za promowanie alkoholizmu..., bo namalował martwą naturę przedstawiającą wiele puszek piwa - w swego rodzaju nawiązaniu do pop-art właśnie..., wprawdzie go uniewinniono, ale... a to nie jest jedyny tego typu przypadek, bynajmniej, ostatnio to nawet częstsze.