olgaannahm napisał(a):No cóż - myślę, że jak ktoś ma takie doświadczenie to mu za pewne podłoże i gorsze materiały nie przeszkadzają , zawsze znajdzie jakieś rozwiązanie......
A jak ktoś ( jak ja) musi sam do wszystkiego dojść nie znając techniki, metod itp..to złe materiały i blejtram byle jaki-made in China - na pewno tego nie ułatwi, a nawet może wprowadzić we wściekłość lub zwątpienie we własne umiejętności ....wiem to z doświadczenia..

Ano, ze mną to było tak, że z początku bardzo nie lubiłem płótna, miękkie to takie było i nie dało się wcieranek i wycierek zrobić, żeby nie ryzykować popękanego gruntu

więc ogólnie malowałem na podłożu sztywnym - grubej tekturze, dykcie, desce, itp. No, miałem przez pewien czas parę lat tamuj na zad kontakt z gościem, który niewiadomym sposobem

wynosił dla córki (trafiały mi się ścinki po parę metrów bieżących...) płótno żaglowe z miejsca tegoż produkcji, czyli takie cuś kilkuwarstwowe, gęsto tkane, sztywne i skłonne naciągać się pod wpływem kleju tak, że słabsze, samorobne krosna potrafiły wygiąć się jak żagiel w sztormowy dzień.
Za to od początku gruntowałem, nawet tekturę, samodzielnie, przygotowując grunty wedle dawnych receptur, więc materiał nie miał dla mnie aż wielkiego znaczenia. Zresztą utwierdził mnie w tym mój nauczyciel, który na słowa, że żałuję, że płótna mi nie leżą, bo to taka szlachetna odmiana podejścia do malarstwa, wyjął ze swój przebogatej biblioteki kilka pozycji i kazał czytać pod co drugiem obrazem niemal na czym malował ten czy ów, i tą drogą przekonałem się, że żadnej profanacji na ciele sztuki nie dokonuję, wszak czynili tak nader często tacy mistrzowie dziedziny jak choćby Olga Boznańska, Jacek Malczewski, czy z współczesnych bardziej Zbigniew
Beksiński...
... jak się jeszcze okazało, że galerie też patrzą przede wszystkim na jakość obrazu samego w sobie, że znajomi też malują na pilśniach... przestałem się przejmować podłożem, oczywiście tylko... podłożem, bo wiadomo, grunt, farby, pędzle i inne "drobiazgi" znaczenie swoje (oczywiste) mają. No, z narzędziami to czasem bywa eksperymentalnie, np., malować czasem lubię starym widelcem, łyżką, szczoteczkami do zębów, a niewielkie szczegóły - krechy robię gwoździem, albo wykałaczką, ale to jakby inny temat
Dodam tu ciekawą metodę znajomego malarza z Katowic Gieorija Safronowa, który często podczas plenerów "zmiękcza" mocno widoczne gesty farby... wycierając obraz (nieekologicznie) w trawie... ale powiem że wycierać też trzeba umieć bo ja swój obraz w ten sposób kompletnie zepsułem
