Mogę powiedzieć że miejscem przeznaczenia dla Chińszczyzny i tego całego najtańszego syfu jest z śmietnik. Miałem raz w swojej łapie i to był o jeden raz za dużo. Takich farb powinno się zakazać, a ich posiadanie jest ujmą dla malarza który zachowuje honor i resztki przyzwoitości. Takie tam gadanie,
że maluję dla siebie i co mnie obchodzi co inni powiedzą; moje dzieła nie zdobędą nigdy uznania więc po co malować dobrymi farbami. A jak jednak zdobędą to co?
Przez głupotę malarza mają się rozpaść w drugim pokoleniu i rozsypać na proszek ?
Podobnie wędkarz złapie rybę na gałąź i żyłkę, albo poszukiwacz skarb nitką i magnesem, ale co chyba łatwiej, bezpieczniej i szybciej porządną wędką i dobrym wykrywaczem metali? Nie ma co przesadzać, malowanie jakimiś tam Williamsbourgami, Blockxami i Smithami dla Polaka może być nieopłacalne po prostu, Rembrandty, W&N Artists, Masterclassy wystarczą na każdą okazję.
Producenci farb nie produkują pigmentów, a więc nie można ich winić czy chwalić za jaskrawość. Mogą natomiast nasycić farbę pigmentem, tak żeby była wydajniejsza i żywsza dla oka. Potem to już tylko talent malarza, co z tymi zrobi, nie można zwalać winy za nieudany obraz na farby. Popatrzcie, kiedyś nie było takich jaskrawych kadmów, błękitów ftalowych i zieleni, a jednak tamte obrazy coś w sobie mają, nadal je oglądamy i ciągle chcemy. Nie nudzą się nam.
Lamio, każdy mówi że Rembrandty były kiedyś lepsze, każdy malarz posunięty przez czas... Niektórzy jeszcze trzymają tubki tych starszych farb z sentymentu.