Rembrandt - "Powrót syna marnotrawnego"

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 11 gości

Postprzez grullo Cz, 6 grudnia 2012, 20:44

syn marny2.jpg
syn marny2.jpg (168.94 KiB) Przeglądane 15110 razy
"Powrót syna marnotrawnego". Zastanawiam się nad tym dziełem od jakiegoś czasu i nadziwić się nie mogę dlaczego akurat ten obraz wielu uznało za wart szczególnej uwagi. Z pośród naprawdę ponad 300 udokumentowanych dzieł mistrza z Amsterdamu, ten intryguje nawet bardziej niż ostatnie jego płótna. Jest tu wiele szczegółów, które opisuje chociażby młodzież szkolna (temat wypracowania- opisz obraz) w wypracowaniach, takich jak symbolika dłoni, pusta pochwa u pasa, zniszczone buty, postacie pojawiające się w tle, czy mina starca-ojca. Mnie ten cały ukryty "głęboki" symbolizm nie interesuje, na pewno sam Rembrandt przemycił do tego obrazu jakieś własne wizje. Nie mogę natomiast wyjść z podziwu dla sposobu malowania, w jaki farba zostaje nałożona. Obraz powstał w latach 60 XVII wieku, sam malarz był już u kresu życia i wydaje mi się osiągnął mistrzostwo w posługiwaniu się narzędziem jakim jest pędzel. Moje własne obserwacje pozwalają mi dojść do wniosku, że wszystko na tym obrazie jest iluzją, jakąś subiektywnością, jedynie śladem, znakiem tego co każdy ma w świadomości. To co dla widza stojącego z daleka wydaje się szatą w którą odziana jest postać, dla osoby stającej 20cm od płótna jawi się jako bezkształtna, nieprzemyślana, plama, położona z rozmachem, emocjonalnie. Jest w tym dla mnie godne szacunku mistrzostwo w "oszukiwaniu oka".

Nakrycie głowy jakie nosi starzec, jest tylko mgiełką , nie posiada dokładnej formy jako kształtu, wynurza się po prostu z "otchłani" jakiejś ciemnej asfaltowo-czarnej przestrzeni, jakby z nieskończoności kosmicznej.

Wspaniałe jest tutaj warstwowe nakładanie bieli ołowiowej i przykrywanie jej laserunkiem z brudnej ochry, może żywicy. Impasta kładzione są bielą z użyciem kredy i jajka kurzego, dzięki czemu tworzą swoistą topografię malowidła, twardą, a jednocześnie elastyczną. Kolorystyka ograniczona, użycie kilku pigmentów, ujednolica i spaja. Przestrzeń budowana poprzez narastające warstwy bieli i cienie tak głębokie(umbra albo bitumen), że światło, które tam wpada nie odbija się nawet od podłoża, tylko ginie. Biel niczym nie przypomina dzisiejszych bieli, matowych, "kredowatych", przebijających i niszczących wszystkie kolory. Stanowi raczej taką zwiewną, przezroczystą mgiełkę, fantom. Zupełnie jak na obrazach Turnera, gdzie impasta, zdają się być bardziej transparentne od laserunków.

U Rembrandta jak i Turnera, widać pod koniec życia tą walkę z obrazem. To już nie miłe posiedzenie przy "zleconku" dla relaksu, ale gwałtowne wejście w obraz. Nie wiem jak Rembrandt, ale Turner malował nie tylko pędzlem, ale rozcierał farbę palcami, paznokciami wydrapując farbę z płótna. Uderzenie pędzla Rembrandta, są gwałtowne, być może był już niesprawny i nie dość precyzyjny w ostatnich latach życia. Być może kontakt z trującymi farbami odcisnął piętno na jego zdrowiu i spowodował pewne defekty. Kiedy być może ręce zawodziły starał się jak mógł, żeby to jego wnętrze "malowało". Pstryknięcia pędzlem, przetarcia, nie do końca wypracowane formy, nie przeszkadzają, ale nawet pozwalają uchwycić to co się kryje za kształtami, istotę. Malarz w 1660 roku jest już starcem, zna życie, wie że wszystko jest teatrem, ukrywaniem pewnych intymnych sfer życia pod postacią pewnych symboli, póz. Po co odmalowywać dokładnie z pietyzmem (np. jak Ingres) szaty, artefakty, skoro można inaczej, lepiej, wprzęgając w to ładunek emocjonalny i "odciskając" w obrazie siebie.
To takie moje przemyślenia.
:)
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez MPietak Pt, 7 grudnia 2012, 08:23

Nie znam się kompletnie na tym o czym zechciałeś napisać bo nie znam się na malarstwie.Myśle jednak ,ze symbolika której można doszukiwać się w obrazie to obserwacje mistrza przenoszone na płótno .Bo niby jaki sens ma dla mnie zastanawianie sie co autor miał na mysli malując pusta pochwe ,a no tylko tyle pewnie ,że do hierarchów czy innych notabli kiedyś ale i dziś nie wchodzi sie z bronia i co w tym dziwnego? .Zniszczone buty swiadcza jedynie o biedzie a mistrzoskie pociagniecia pedzla mysle przy obrazach monochromatycznych to właśnie miękie i czasem jak by małoprecyzyjne stanowią o smaczkach .Wszystko to co widać choć wydaje się niedopowiedziane swoim wyglądem wyzwala w oglądającym wyobraźnie i ona dopiero pozwala na przeżywanie obrazu , inaczej szybko nudzi .Ot takie i moje przemyslenia maziaisty :-P
Avatar użytkownika
MPietak
3.
1...

3.
1...
 
Posty: 4203
Dołączył(a): Cz, 7 stycznia 2010, 15:08

Postprzez Jagoda Pt, 7 grudnia 2012, 13:25

Obraz bardzo dobry jak na styl w którym został stworzony, ciepły monochrom, bardzo dużo i ładnie piszesz , ale tak naprawdę to nikt nie wie co Rembrandt miał na myśli malując go, ot nasze przypuszczenia, pewnie niejeden doktorat zrobił na nim ;)
Avatar użytkownika
Jagoda
3.
1...
.
..
...
1..

3.
1...
.
..
...
1..
 
Posty: 2663
Dołączył(a): N, 21 listopada 2010, 15:34

Postprzez muszka111 Pt, 7 grudnia 2012, 19:11

Jeśli obraz zatytułował "Syn marnotrawny" to jest czytelny przekaz na obrazie przypowieści o synu marnotrawnym znajdujący się w Biblii ... :)
Avatar użytkownika
muszka111
3.
1...

3.
1...
 
Posty: 1832
Dołączył(a): Cz, 17 grudnia 2009, 03:13

Postprzez Magdalena Sciezynska Pt, 7 grudnia 2012, 19:17

zgadzam sie z Muszką , inni Wielcy też podjeli ten temat
Avatar użytkownika
Magdalena Sciezynska
.
...
1.
2.
1..

.
...
1.
2.
1..
 
Posty: 5051
Dołączył(a): So, 24 października 2009, 23:51

Postprzez Jagoda Pt, 7 grudnia 2012, 19:59

Tytuł , owszem , sugeruje :) ...ale kto tam wie, co myślał sobie Rembrandt ;)
Avatar użytkownika
Jagoda
3.
1...
.
..
...
1..

3.
1...
.
..
...
1..
 
Posty: 2663
Dołączył(a): N, 21 listopada 2010, 15:34

Postprzez muszka111 Pt, 7 grudnia 2012, 20:13

:D
Avatar użytkownika
muszka111
3.
1...

3.
1...
 
Posty: 1832
Dołączył(a): Cz, 17 grudnia 2009, 03:13

Postprzez zephyr7 So, 8 grudnia 2012, 11:57

Obraz rozpatrywać można na wielu płaszczyznach, ale gdybyśmy spróbowali postawić się w sytuacji autora - zubożałego, pogardzanego wdowca u kresu życia, który jak większość starych ludzi ma zwyczajnie dosyć cierpienia i starości - śmierć będzie jawiła się jako koniec wszystkich kłopotów, powrót do "Domu Ojca". Stąd, według mnie, postać klęcząca na obrazie przedstawia właśnie Rembrandta.

Jeśli chodzi o wartość artystyczną dzieła, to jak w przypadku większości wielkoformatowych obrazów, nie da się ich oceniać patrząc na pomniejszoną reprodukcję, czy zdjęcie. Wielki obraz "przejmuje" kontrolę nad oglądającym, "dominuje" widza, wywołując w nim silne emocje.

Podam przykład: obraz Seurata w British Museum ("kąpiący się...") po prostu zapiera dech w piersiach. Zupełnie jakby sam "odwracał" głowy ludziom którzy go mijają. Kiedy zaczyna się na niego patrzeć, ogarnia nas silne, jakby nierzeczywiste poczucie spokoju, bezpieczeństwa i jakiejś takiej nostalgii. Warto usiąść na ławecze i zwyczajnie zagapić się w ten obraz. Coś niesamowitego.

Ten sam obraz oglądany na ekranie monitora wygląda... zwyczajnie kiepsko :)

Nie widziałem oryginału "Syna Marnotrawnego", ale domyślam się że całość kompozycji wywołuje u oglądającego silne wzruszenie, co w połączeniu z niezwykłym poczuciem estetyki Rembrandta sprawia że tego obrazu zwyczajnie nie da się zapomnieć.
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez grullo So, 8 grudnia 2012, 16:00

Słusznie! Stary, grzybiały starzec. Stracił wszystko. Jego życie to przykład wielu, początek kariery, bogactwo, kobieta, zabawa, sława, śmierć najbliższych, bankructwo, osamotnienie, niezrozumienie. Śmierć ukochanego syna Tytusa dopełnia kielich... Szkoda pisać, szkoda mówić, lepiej popatrzeć i wejść w to z empatią.
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez MPietak N, 9 grudnia 2012, 12:46

skoro mam się zatapiać w tym dziele usiłując zrozumieć mistrza Rembrandta to przy jego wnikliwości nie rozumiem czemu namalował czyste nogi marnotrawnemu który chodził jak widać w klapkach :lol: Wole szczerość (Carawaggia )?...on przynajmiej malował jak było i choć drażnił hierarchów nie bał się pokazywać brudnych stóp był prawdziwym artystą :hmm: maziaista może nie wie co mówi, ale wie co widzi :lol: :-P
Avatar użytkownika
MPietak
3.
1...

3.
1...
 
Posty: 4203
Dołączył(a): Cz, 7 stycznia 2010, 15:08

Następna strona

cron