codziennie sobie obiecuje, że jak wróce z pracy to będe malować, ale jak wejde do domu to rzucam sie na kanapę i tak tkwie do 12 w nocy , jak z tego sie wyrwać, jak sie zmobilizować? a przecież kocham malować czy rzeźbić. Patrze na pustą sztalugę, dolewam wody do dzbanka, aby pędzle nie wyschły i to całe spotkania ze sztuka.
buuu
autentycznie na nic nie mam siły.
czy ma ktoś na to receptę?
ciekawe co w takich stanach inspiruję mnie przychodzi na myśl od razy jakieś zwłoki. hehe