Jak zrobić samemu farbe olejną?

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość

Postprzez Beata So, 25 sierpnia 2012, 23:45

grullo napisał(a):Na początku trzeba kupić pigment i dobry olej. Taki ze sklepu plastycznego, jest do niczego, ale ja go używam(olej). Można kupić pokost lniany, ale pod warunkiem, że w sklepie plastycznym, a nie w malarsko-budowlanym. Różnica jest taka, że pokost schnie szybciej, ale też żółknie szybciej, olej normalny rafinowany, schnie wolno, w zasadzie w farbie zmieszanej z takim olejem funkcję suszki przejmuje pigment(np. żelazo, miedź, ołów, mangan, kobalt, wapno, cyrkon mają takie właściwości).)


Czyli jak dobrze rozumiem do pigmentów o właściwościach suszących mogę użyć rafinowany ekstrakt z siemienia lnianego? Pytam bo akurat ten mam ;) Ten dobry olej to np. jaki? Powinien szybko schnąć, czy w takim razie może to być medium olejno-żywicze szybko schnące?
Avatar użytkownika
Beata
.
...
2.
2...

.
...
2.
2...
 
Posty: 2474
Dołączył(a): Pt, 30 października 2009, 14:08

Postprzez grullo N, 26 sierpnia 2012, 02:00

Z własnego doświadczenia powiem, że każdy olej jest dobry, ale jeden jest lepszy, a drugi gorszy. Rafinowany ekstrakt z siemienia lnianego, czyli tak po prostu olejne medium do rozrzedzania farb, mógłby się do tego nadać, ale powinien być możliwie jak najjaśniejszy (przynajmniej do kolorów jasnych, np. bieli). Czasem sprzedająca olej firma pisze, że jest bielony i taki jest okey. Z pomocą takiego oleju można utrzeć farbę, ale najlepiej kiedy jest to pigment szybkoschnący np: viridian, błękit pruski, kobaltowy, ceruleum, manganowy, umbra, ochra, siena, żółcień i czerwień chromowa, biel kremska, fiolet manganowy, kobaltowy, aureolin, żółcień neapolitańska, minia. Natomiast, przy pigmentach wolno schnących jak: biel tytanowa, cynkowa, ultramaryna, żółcień i czerwień kadmowa, trzeba dodać pokostu, choćby odrobinę. W przeciwnym wypadku, farba będzie schnąć całymi dniami, a przy impastach będzie mokra długo po skończonym malowaniu. Pokost może być nawet taki zwykły malarski, ale najwyżej kilka kropel.
Medium olejno-żywiczne lepiej dodawać podczas malowania, chociaż są tacy co dodają po kropli takiego płynu.

W firmach ucierających farby, używa się oleju tłoczonego na zimno i wybielonego.

:) :) :) :-*
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Beata N, 26 sierpnia 2012, 10:53

Dziękuję za wiele cennych porad :-*

Czy na rynku np. w sklepach plastycznych są dostępne gotowe oleje tłoczone na zimno i wybielone? Kupując pokost też trzeba na coś zwrócić uwagę? Wiem głupie pytania, ale nigdy nie robiłam sama farb a chciałabym aby praca i czas które w to włożę nie poszły na marne ;) Szkoda też zmarnować pigmenty które nie są tanie ;)
Avatar użytkownika
Beata
.
...
2.
2...

.
...
2.
2...
 
Posty: 2474
Dołączył(a): Pt, 30 października 2009, 14:08

Postprzez zephyr7 N, 26 sierpnia 2012, 12:13

Mały update :)

Pigmenty owszem, są drogie - ale naprawdę warto się w nie zaopatrzyć. Sporządzona własnoręcznie farba jest REWELACYJNA.

Dobry pigment "podbija" jakość tanich farb, wystarczy odrobinę żółcieni kadmowej dosypać do taniego maimeri classico - i mamy farbę jakości maimeri artisti - jeśli dosypiemy więcej pigmentów, będziemy mieli jakość masterclassów. Jeśli rozmieszamy byle-jak, będziemy mieli maimeri mediterraneo, itp.

Jeśli chodzi o olej - polecam jasne, lniane, np. z talensa. Do bieli i jasnych kolorów, olej szafranowy.

Farby można również z powodzeniem rozrabiać z mediami alkidowymi - rozcieńczalnik alkidowy jest wg. mnie troszkę zbyt lepki przy ucieraniu, za to świetnie miesza się kolory z galaretką liquin.

Własne farbki można tworzyć również z kapitalnym medium do laserunków "liquin fine detail", taki laserunek (np. z alizaryną) to praktycznie czysty pigment i medium - niesamowicie podkręca kolory i poprawia "świetlistość" obrazu.

Na początek proponuję zagęszczanie tańszych (ale "czystych": olej plus pigment, a nie jakieś chińskie plastelinki) farbek: żółcieni, czerwieni, pomarańczów - no i o czywiście bieli. Efekty naprawdę będą zadowalające!
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez grullo N, 26 sierpnia 2012, 13:37

Oleje tłoczone na zimno i bielone można dostać np. u Kremera, ale z tego co pamiętam są bardzo drogie. Dlatego nie warto zawracać sobie nimi głowy na początku zabawy w ucieracza farb. Zwykły olej lniany wystarczy. Olej szafranowy jak wspomniał Zephyr jest dobry, ale jedynie do bieli i to tylko wtedy, gdy zmieszany jest z pokostem, w przeciwnym wypadku, gdy zmieszasz wyżej wspomniany olej wolno schnący z np. bielą tytanową, będzie ona schnąć niemiłosiernie długo. Nie koniecznie musi być to olej wspomnianej firmy, która przylepia takie "wołające o pomstę do nieba" ceny do buteleczek np: 75 ml-ych. Pozwolę się nie zgodzić z Zephirem w sprawie Liqiunów i innych wynalazków, które proponuje dorzucać do farb. Są to materiały niesprawdzone, nieprzetrawione doświadczeniem czasu, a efekciarstwo takiego zabiegu może zagłuszyć konsekwencje jego użycia. Obraz to obraz, a nie brokatowo-pstrokate błyszczadło, medium ograniczyć trzeba do minimum, dla bezpieczeństwa obrazu.

Co do pokostu, do proponował bym, taką butelczynę z plastyka, firma "Renesans" robi fajny pokost, ale są też inne. Również w sklepie malarskim, są puszeczki małe i większe, z pokostem lnianym, z dodatkiem sykatywy manganowej albo innej. Z ilością tego pokostu dodawanego trzeba szczególnie uważać, gdy jest go za dużo w farbie, marszczy się ona szybciutko jak eskimos na zwrotniku. :)

:-* Powodzenia!!!
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez zephyr7 N, 26 sierpnia 2012, 22:25

Grullo, masz rację, co do egzotycznych dodatków, ale dla mnie to "być-albo-nie-być", a raczej: malować olejami, albo nie malować. Jeśli mam wybierać, akryle lub farby olejne "na sterydach", bez zastanowienia wybiorę olejne. Sykatywy psują mi obraz (przebarwienia, spękania, itp.), "czyste" farby olejne blakną lub zmieniają kolor przy wysychaniu.

A z rozcieńczalnikami alkidowymi nic się nie dzieje. Używam bieli szybkoschnącej, sykatywy w sprayu z Renesansu i rozcieńczalnika alikodowego Talensa - powoli przechodzę na liquiny ponieważ są łatwiejsze w stosowaniu i dają ładne efekty. Takie "combo" sprawia, że przy moim cieniutkim, laserunkowym malowaniu - a nawet przy tłustych impastach, mogę malować codziennie, a 12 godzinna przerwa na schnięcie - pozwala poprzyglądać się obrazowi i zaplanować dalszą pracę :)
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez grullo N, 26 sierpnia 2012, 23:44

Hmmm nikogo nie będę odwodził od korzystania z takich bajerów. Nawet kładzenie 30 laseruneczków, nie wymaga jednak dodawania przyspieszaczy i ulepszaczy konsystencji(media alkidowe). Sykatywa do pigmentów wolno schnących jest nieodzowna w każdej marce, choćby dla ujednolicenia czasu schnięcia każdej farby. Powtarzam jeszcze raz, a dobitnie: każdy ma swoją technikę malowania i nie mam prawa się spierać, co dla niego samego jest lepsze. Ja po latach malowania medium olejno-żywicznym, damarowym, kopalowym, balsamowym, wróciłem do samego oleju i jestem zadowolony. I nikt mi nie powie, że robię źle, że moje obrazy wyglądają na suche, bo z całym szacunkiem, obywam się bez urozmaiceń i jest świetnie.

Zresztą wynikiem badań naukowych nad poszczególnymi obrazami znanych malarzy w XVII wieku, jest fakt, iż nie używali oni żywic jako medium, ani do ucierania farb. Jedynymi "materiałami" pomocniczymi były: olej, jajko, kreda, szkło. Rembrandt, Rubens, Velazquez. No trudno Panie i Panowie, dla mnie to są już jakieś nazwiska i niestety staram się nie unosić fantazjom "projektowanym" przez autorów podręczników o malarstwie. Pisali i piszą oni różne dziwne, nierzadko fałszywe(niesprawdzone, bądź dla zmylenia?) z gruntu fakty i porady co do sposobu malowania. Ale kończąc, przyznaje racje wielu, że medium nie jest tym, czego powinno być więcej niż "treściwa", czyli pigmentu. Nawet laserunki można kłaść na pół mokro lub pół sucho, bez zbędnego rozrzedzania.

Warto pomyśleć również o tym, że dawniej kiedy przygotowywano własnoręcznie podobrazie, czyniono je specjalnie odrobinę chłonnym, przez co grunt pił olej i odchudzał podmalówkę. Wszystko oczywiście pod kontrolą i z odpowiednim doświadczeniem, starano się przecież, żeby farba nie "zsypywała" się z płótna.

:) :) :)
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez zephyr7 Pn, 27 sierpnia 2012, 17:16

Zgadzam się z Tobą w 100% co do "czystości" techniki olejnej. Ten doceni, kto ją osiągnął :)

Jeśli chodzi o temperę, jestem absolutnie zachwycony efektami tej techniki - pozwala uzyskiwać przejścia tonalne o niesłychanej gładkości i co ważne, wybacza wiele błędów. Na pewno spróbuję malować chudziutkimi laserunkami na temperowej podmalówce - myślę że efekt będzie śliczny. W dodatku, te kobalty, te kadmy - coś niesamowitego.

Do tego, pretekst żeby regularnie otwierać wino :))))) Ech...
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez grullo Pn, 27 sierpnia 2012, 18:12

:) Co do tempery, w pełni się z tobą zgodzę, jest boska. Możliwości jest multum i jeszcze trochę w sposobie malowania. Ja najbardziej lubię, temperę tłustszą, taką, żebym impaściki mógł lekkie kłaść. Na tym laseruneczki błyszczą jak klejnoty w koronie angielskiej. Potem można jeszcze grubo olej odchudzony położyć i znowu laser.. Boję się jednak malować bielą ołowiową w temperze, żeby się znów nie przytruć, a ta ponoć najlepsza w temperze i w technice mieszanej. Ale odbiegamy trochę od tematu...
Ponoć Dama z Gronostajem (czy jakimś takim mieszańcem genetycznym łasicy ze smokiem-gryfem jakie Leoś szkicował) jest malowana w technice tempery. Nie widać tam ostrych, raczej gładziutkie przejścia tonalne. Olejem malowało się podobno wtedy tylko cienie. Ale to tylko zdanie kilku badaczy, nie większości. Dodam, że światła w obrazie celowo, malowano temperą, aby nie ciemniały.(przynajmniej w początkach malarstwa weneckiego, Bellini, Giorgione, te sprawy)
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Beata Pn, 10 września 2012, 23:18

grullo napisał(a): Natomiast, przy pigmentach wolno schnących jak: biel tytanowa, cynkowa, ultramaryna, żółcień i czerwień kadmowa, trzeba dodać pokostu, choćby odrobinę. W przeciwnym wypadku, farba będzie schnąć całymi dniami, a przy impastach będzie mokra długo po skończonym malowaniu. Pokost może być nawet taki zwykły malarski, ale najwyżej kilka kropel.


Kilka kropel na jaką ilość pigmentu i oleju? Np. łyżka stołowa pigmentu, łyżka stołowa oleju (1:1 robimy? Tak?) i ile do tego pokostu? Kucharskie podejście :lol:
Avatar użytkownika
Beata
.
...
2.
2...

.
...
2.
2...
 
Posty: 2474
Dołączył(a): Pt, 30 października 2009, 14:08

Poprzednia stronaNastępna strona