Dobry temat, ale niestety obawiam się, że większość malarzy nie przykłada wagi do tego czym, ale co i jak maluje. Najważniejszy jest moim zdaniem efekt naszych starań, a nie rozkładanie na czynniki pierwsze i analizowanie narzędzi. To tak jakby mieć najlepsze farby Old Hollandy albo Hardingi, cieszyć się tym faktem, a nie móc z ich pomocą stworzyć czegokolwiek sensownego. Ale warto wiedzieć co i jak!
Najdziwniejszymi farbami jakimi malowałem były przede wszystkim:
Żółcień strontowa PY32, soczysta, zielonkawo- cytrynowa, trująca żółcień! Zauroczyły mnie zielenie jakie wychodzą z mieszaniny tejże farby z zielenią chromową czy ultramaryną i błękitem pruskim. Farba znana z tego że zielenieje jako taka od UV i zalecana tylko do np. malowania trawki i drzewek. Pejzażyści ze szkoły Hudsona używali do zieleni w swoich widoczkach. Osobiście używam i będę używał tej żółci bo jest "bombowa".
Żółcień barytowa PY31 naprawdę dziwna żółcień, też trująca, taka pastelowa, położona grubo, wygląda jak biel. Używałem jej do chłodniejszych odcieni trawy i liści.
Żółcień chromowa (primerose -najjaśniejsza) PY34, to ta żółta, której używał Van Gogh, Renoir, Monet, Manet, Seraut, Gauguin. Trująca, świeża, mocniejsza chyba nawet od żółtej kadmowej wg mnie. Robiłem nią tylko szkice i podmalówki, bo jak większość chromów (wymienionych wyżej) zielenieje na słońcu. Nie mogę nic powiedzieć o ciemniejszych jej wersjach, ale podobno są ciut trwalsze. Nie warto nią malować, ale warto spróbować, żeby poczuć magię XIX w.
Żółcień neapolitańska,PY 41 autentyczna. Trochę blada, nie ma niczego z siły jaką posiada kadm żółty. Wydaje mi się taka mleczna, "kanarkowata". Poza tym, nie warto kupować w tubie, bo szybko zestala, nietrwale łączy z olejem, którego upuszcza. Pieruńsko droga i wydaje mi się, że tylko dla wyjadaczy, więc ja się na nią już nie skuszę.
Zieleń miedziowa, vert de gris, miedzianka, ta na której gołębię w miastach przesiadują (starówka). Prawie jak Viridian w moim odczuciu, ale ciut głębsza. Nanosiłem tylko jako laserunek mocno żywiczny.
Cynober, no niestety przekonałem się, że wersje naturalne, źle wypadają przy tych syntetyzowanych. Są taki ugrowate, nie dorównują świeceniem, tym z kościołów barokowych.
Z tych "normalnych":
Tlenek żółty transparenty PY42 to najczęściej używana po bieli przeze mnie farba, laserunkowa, ziemna, miód. Używam tą z Van Goghów. Jest po prostu fajna do laserunków.
Czerń kostna zmieszana z umbrą, to do podmalówki nr.1. Głębokie laserunki, można nią powtarzać w nieskończoność, dla uzyskania nieprzeniknionej głębi. Czasem kupuję z Van Goghów czasem, utarta własna z tubki.
Biel tytanowa w mieszance z kredą szampańską. Schnie szybciej, jest pół kryjąca i dobra do portretów. Taka mi odpowiada.
Biel ołowiowa, czasem jej używam do podmalówek. Nie wierze w autentyczność bieli ołowiowej, dzisiejsze biele oł. są półprzezroczyste, bo składają się w większości z węglanu ołowiu, który uzyskuje się w elektrolizie.
