Prawda jest taka, że to co kochają Chińczycy lub Hindusi, nierzadko jest niesmaczne dla nas po prostu. W tradycji hinduskiej wcieranie proszku Sindoor, czyli niczego innego jak vermilionu, jest zwyczajem. Nikt nie martwi się konsekwencjami, nie zważa na to. Rtęć zawarta w vermilionie może powodować nawet bezpłodność lub ciężko uszkodzić płód w łonie matki.
Zephyrze, mnie najbardziej brakuje po prostu cynobru, ale takiego jakiego używali XIX w. malarze w tym impresjoniści. Wiem jednak, że kadm czerwony, tylko taki najwyższej próby, jest w stanie go zastąpić. Nie traci przy tym barwy, jak to bywa z cynobrem, np. od Michaela Hardinga, który po kilku tygodniach wystawiony na światło, brązowieje.
Viridian jest dostępny przecież. Być może sposób wytwarzania go zmienił się od czasów wynalezienia. Chodziło Ci może o zieleń Szwejnfurcką, trującą z arsenem, a ukochaną przez impresjonistów.
Biel ołowiowa w czasach impresjonistów była najczęściej mieszana z bielą cynkową, czasem używano tylko cynkowej, była to wtedy nowość na rynku. Na upartego można ją imitować tytanówką z dodatkami.
Żółte chromy, wiesz Zephyrze, są jednymi z najmniej światłotrwałych farb. Bardzo szybko, jasne żółcienie zielenieją, "viridianują", a ciemniejsze zamieniają się w czekoladę. Po za tym Monet z te co wiem, używał żółcieni kadmowej w ostatnich latach życia bardzo często.
Wracając do przepisów, są jakie są, niestety musimy się podporządkować, niestety, albo samemu po "bimbrowniczemu" produkować pig-y. Da się.
PS. Jest taka farba jak żółcień uranowa, z uranu naturalnie. Co śmieszne, wcale nie jest tak toksyczna, jak wskazuje nam jej nazwa.
