Hm... Wyyyyjątkowo nie zgodzę się z Grullo

))
Przy pierwszych próbach strasznie łatwo zepsuć farbę. Najczęstszym błędem jest dodanie zbyt dużej ilości oleju. Z drugiej strony, mamy "w głowie" lepkość farb, którymi do tej pory malowaliśmy. A niestety, prawda jest taka (nie zaczyna się od "A"

), że farba bez dodatków jest zwykle bardziej płynna.
Bardzo łatwo uzyskać coś, co przypomina lepkością farbę olejną, ale nagle okaże się, że nie da się tym czymś malować, bo się smuży i zbryla (znaczy: za dużo pigmentu).
Dlatego, olej najlepiej "zapodawać" kroplomierzem, albo pipetką. Ucierać farbę po pół łyżeczki (oczywiście na początku, póki nie nauczymy się całego procesu). Pamiętać o tym, że nie wystarczy wymieszać pigmentu z olejem, jak przy temperze, tylko że należy go rozetrzeć z olejem.
W przypadku mieszania szpachelką, pracować dłużej - min. 15 minut. Wiem, że to lekka przesada, ale takie wprawki pozwolą nam "wyczuć" farbę i stwierdzić, kiedy da się nią malować, a kiedy nie.
Końcową jakość najlepiej sprawdzać na zagruntowanym płótnie (np. na małej tabliczce z empiku, za 4 zł). Rozmaz na szybie bywa czasem mylący.
Najlepiej utrzeć dwie wersje z tym samym pigmentem: zbyt rzadką i zbyt suchą.
Lepiej nie zaczynać od drogich pigmentów, tylko wybrać tańśze, pamiętając o tym, że niektóre pigmenty są strasznie upierdliwe (np. mieszanina zielonych ziem z Kremera: wychodzi albo za ciężka, albo zbyt przezroczysta).
Dopiero kiedy uzyskamy farbę o dobrej strukturze, możemy dodać jakiś zagęszczacz dla poprawienia lepkości i uzyskania lepszych impastów.
Jak ktoś jest leniwy, może zwyczajnie wymieszać pigment z medium do impastów

)))) albo z olejem polimeryzowanym

)))